"Samotny mężczyzna" dla mnie jest po prostu filmem zrobionym, by kontemplować kunszt gry
Colina Firtha. Jakby studium jego aktorstwa,doskonałego, nie przeczę. Plus za duet z Julianne
Moore, Hoult (którego znałam dotychczas tylko ze "Skinsów") też fajnie się odnalazł w roli,
naturalny, świeży...
Świetny plastycznie, ciekawe ujęcia, gra kolorem i światłem, każdy kadr mógłby funkcjonować
jako osobny obraz.
Muzyka! Piękna.
Daję 7, bo mimo wymienionych atutów "d.. nie urywa" (mówiąc bardzo kolokwialnie). Jak
wspomniałam, popis Firtha, refleksyjnie ujęta problematyka homoseksualizmu, jasny przekaz
- że miłość homo jest takim samym uczuciem jak hetero - i tyle. Brakuje czegoś, a może wydał
mi się zwyczajnie przynudzający? Nie wiem.