Najnudniejszy film (pseudo) sensacyjny, jaki udało mi się w życiu zobaczyć, a z racji przyjętej konwencji chyba też o zminimalizowanym do granic możliwości budżecie. Nawet przewidywalny od pewnego momentu zwrot akcji nie jest w stanie wynagrodzić widzowi nudy wiejącej z ekranu, na którym przez 90% projekcji oglądamy ekran komputera. Może to jakiś znak czasu i maniera, która już niebawem przekształci się w normę.
Jest to ten rodzaj thrillera, który z czystym sumieniem można polecać pacjentom po przeszczepie serca, bo sensację w nim mogą odnaleźć jedynie zapaleni gracze w go i fascynaci szachów heksagonalnych. Cała reszta, mówiąc oględnie, będzie się nudzić.
Aż dziw bierze, że producentem jest Timur Bekmambetov, z pod którego ręki wyszła pamiętna "Straż dzienna" i "Straż nocna". A zresztą... szkoda gadać!
Az tak nudny nie był, przynajmniej dla mnie. Ale duży plus za poczucie humoru:))
Dokładnie. Ani forma ani treść nie wyróżniają na korzyść tego filmu. Można byłoby z tego zrobić odcinek do Ojca Mateusza