Film nie emanuje seksem. Pokazuje więź, relację, miłość. A jednocześnie naukę tolerancji. Hollywoodzki happy end domyka fabułę, ale jej nie zamyka. Bo wiadomo, że "czarne charaktery" powrócą. Mamy lata 70-te.
Co nie zmienia faktu, że film jest piękny.
Mam dwa pytania:
1 - Kto kryje się u Ciebie pod określeniem "czarny charakter" i dlaczego?
2 - Czy jesteś w stanie przyjąć do wiadomości, że jeśli nawet 50% ludzkiej populacji lubi pączki, to druga połowa może mieć ich dość?
3 - Nie wiem czy wiesz, ale słowo "t o l e r a n c j a" nie oznacza jednoczesnej zgody na to żebym lubił to samo co Ty. To słowo nie jest również tożsame; ani ze słowem przyzwolenie, ani ze słowem akceptacja.
Słowo "t o l e r a n c j a" - oznacza jedynie postawę wykluczającą dyskryminację. Tym samym nie ma nic wspólnego z radosną aprobatą czyichś upodobań, które mogą wzbudzać np. u mnie wstręt.
Jeśli w odpowiedzi Ty lub ktokolwiek inny nazwiecie mnie homofobem będzie to znaczyło, że nie macie pojęcia o słowie "t o l e r a n c j a". Sam nic nie mam do homoseksualistów, a że wstręt czuję do ich praktyk - na to wybacz nic nie poradzę. Jeden lub gruszki, inny jabłka.
Dobrze by było żebyście zajadle walcząc o swoją wolność nie włazili spokojnym ludziom z butami do ich prywatnego świata i uszanowali to że mając odmienne upodobania nie mają ochoty bratać się z Wami. Tylko tyle.