Na "Sekret jej oczu" wybrałem się po meczu ligi angielskiej Newcastle vs Arsenal, gdzie z 0:4 zrobiło się 4:4, zatem emocje były co najmniej takie jak na "Gladiatorze".
;)
(Dla mało domyślnych żartuję z tym G.)
I...
Oderwałem się. Mecz piłki kopanej został gdzieś daleko.
SJO to film lekko przyswajalny, bardzo przyjemny w odbiorze, nienachalny, klimatyczny i urzekający. Pomimo zbrodni i niekończącego się pościgu to głównym wymiarem jest tutaj miłość. Miłości jest chyba najwięcej. Jedna nieśmiertelna, inna zakazana.
Piękna kobieta w tle i oczy. Oczy Irene i Benjamina. Ciągła gra niedomówień.
Świetne sceny. Gdy ona wie, on wie, ona czeka, a on zaczyna co innego.
Oś kryminalna bardzo interesująca. Bez pościgów, wypadania przez okna, stosu trupów i hektolitrów krwi można widza uwieść, wciągnąć, porzucać emocjonalnie.
Finał, gdyby nie jedno zdanie, nie pasowałby (moim zdaniem) kompletnie do tego filmu.
Scena w windzie - przeładowanie broni kompletnie niepotrzebne.
Szczerze polecam. Naprawdę warto.
Jak ktoś ma w tyłku dobre kino to zatrzyma się na wątku kryminalnym i też będzie zadowolony.
:)