PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=347021}
7,2 669
ocen
7,2 10 1 669
7,6 5
ocen krytyków
Sekretne światło
powrót do forum filmu Sekretne światło

Ja I Bóg

ocenił(a) film na 8

Przemiana głównej bohaterki od samego początku nie wydała mi się naturalna - to,że
tak szybko znalazła przyjęła wiarę chrześcijańską, stratę swojego syna tłumaczyła wolą
boską, tak jej podpowiadały osoby z jej otoczenia,że wszystko się dzieje zgodnie z wolą
Boga i trzeba to zaakceptować-tyle tylko,że to się łatwo mówi,jak człowieka spotyka
tragedia,to trudno wdrożyć w życie wcześniej wyznawane zasady, myślę że ludzie z tego
kółka nie umieli się wczuć w sytuację Shin.Kiedy bohaterka uwierzyła wszystko zaczęło
wracać do równowagi, do momentu gdy odwiedziła mordercę swego dziecka.Przyszła do
więzienia wybaczyć,spodziewała się że opraca będzie skruszony, będą go dęczyć wyrzuty
sumienia, tymczasem było wprost przeciwnie, niedawny zabójca stał się oazą
spokoju.Shin w więzieniu przeżyła wstrząs i głębokie rozczarowanie- jak Bóg może
decydować czy wybaczyć mordercy mojego dziecka, przecież to Moje dziecka, ja
powinnam mieć prawo pierwsza zabrać głos.Świat Shin wali się po raz drugi -nadal
wierzy w Boga, ale jest na niego zła, nie rozumie jego decyzji i stara się robić wszystko
na opak, buntuje się przeciw Bogu, wręcz sprzeciwia mu się, chce go ośmieszyć i
pokazać że ona sama jest odpowiedzialna za swoje życie - przeznaczenie nie istnieje.
Wizyta u fryzjera-spotkanie córki zabójcy traktuje jako nie przypadkowe zdarzenie-Bóg tak
chciał,więc znowu ucieka i postanawia sie od Niego odgrodzić.Postawa więznia-zabójcy
jego spokój czy jest to prawdziwe czy tylko złudne,przeciez on nawet sie nie starał żeby
matka przebaczyła mu ze zabil jej dziecko, a mimo to znalazł spokoj czy nie powinien
sprobowac przeprosic , prosic o wybaczenie Shin. Bóg by tego chciał

ocenił(a) film na 7
kamill1988

[SPOJLERY, SPOJLERY, SPOJLERY, równiez wyżej]

Żal do Boga.

Zgadzam się z opisem, trafnie to ująłes. Ale morderca chyba przeprosił Shin-ae, powiedział na początku, że przeprasza (kurcze, nie mogę tego sprawdzić już). Zresztą, niżej o tej scenie, bo jest ona chyba najsłabsza w całym filmie.

Film ogólnie bardzo dobry i naprawdę, ale to naprawdę warto go obejrzeć. Proszę się nie sugerować moją oceną obok, film jest znacznie lepszy. Fenomenalna rola Jeon Do-yeon (co za kobieta, biorę ją przed ołtarz w ciemno) oraz Song Kang-ho w roli nieudacznika, osła i barana właściwie. Nie ma więcej sensu o nim pisać. Film ma jednak dośc spore wady. Moim zdaniem, tak jak wspomiał wyżej kamil - przemiana jest bardzo nienaturalna. Właściwie mamy cięcie i już główna bohaterka odnalazła głęboką wiarę w Boga. Pal licho zresztą, nie trzeba pokazywać procesu przemiany. Można zaakceptować to hulaj-hop.
Nie rozumiem jednak sceny w więzieniu. Bohaterka przyszła do mordercy mu wybaczyć już jako osoba wierząca, a on przyznaje się, że Bóg mu już wybaczył. Czyli co, dokonał się cud? Mordercy objawił się Bóg? Tak to ziinterpretowała Shin-ae, że tak szybko doszło do kolejnej przemiany? Czy jej wiara była tak głęboka, że przyjęła to jako pewnik, nie wzięła pod uwagę jakiegoś zwichrowania psychicznego lub kłamstwa? Dlaczego zresztą, jako osoba, która przyjęła wiarę, pomyślała, że miałaby prawo wkraczać przed Boga? To przecież by było sprzeczne z samą wiarą. Nie wiem, może nie rozumiem wiary.
Zresztą ta scena jest bardzo nienaturalna. Jak ten morderca mówił o Bogu to ja miałem autentyczne wrażenie, że on kłamie i że chce tymi słowami rozdrażnić Shin-ae. Mówił to tak nienaturalnie i z taką pogardą, że byłem pewny, że naigrywa się z dziewczyny. Nie wiem, czy inni tez odnieśli takie wrażenie? Ale ja byłem przekonany, że to idzie w innym kierunku i potem się zakapowałem o co chodzi. Może to mnie zmyliło.

Świetna pierwsza część filmu, potem gorzej. Dużo spiewają alleluja i Chwalmy Pana, duzo nienaturalności. Shin-ae chce przyczynic się do zdrady, popełnić grzech. Mówi do Boga w trakcie bara-bara "Widzisz?". "Widzisz co robię?" Shin-ae zapala wszystkie światła (by Bóg na pewno ją dostrzegł?) i podcina sobie żyły. Ale świetnie zagrana scena. Nie no, dobry jednak film. Trza polecic prawdziwym twardym kinomaniakom i pieknym i również twardym kinomaniaczkom.

ocenił(a) film na 7
Piotrek4

moze i ta druga czesc rzeczywiscie troche nienaturalna, ale taka forma wyznawanie boga jest tam dosc naturalna. ta religia wciaz sie tam rozwija, a kreacjonisci swieca triumfy.

ocenił(a) film na 7
druid_3

heh cześć ;). No niech święcą triumfy, mi to tam nie przeszkadza. Dziwna sprawa w ogóle to jest tak śpiewać i hulać jak oni.

Ale powiem Ci, że smutno by było bez tego kina koreańskiego (choc żeby nie było, stwierdzam to nie na podstawie moich doświadczeń, lecz chocby klimatu i otoczki, która można poczuć nawet w zwiastunach). Jakoś tak minął dzień, a ten film mi ciągle siedzi w głowie i to tak, że czuje jakies takie nie wiem co w tej głowie, ale takie coś przyjemne takie. A może to cos w brzuchu raczej. Tak jakby motylki, albo nie wiem. Chociaż to nie motylki, ale coś na krój motylków.

No i zaraz mu będę musiał podwyżyc ocenę.

kamill1988

Przyjmujemy, że Tobie też zmarła żona, zamordowano dziecko i możesz się wypowiedzieć co jest naturalne a co nie naturalne w danej sytuacji, dzięki że się z nami podzieliłeś spostrzeżeniem bo mało kto z nas wie jak się reaguje w takich ekstremalnych momentach.

Skupmy się może na czymś bardziej istotnym. Otóż zmaganiom koreańczyków z niezbyt zakorzenionym u nich tak jak u nas chrzescijanstwem. Oś filmu nie stanowi wiara sama w sobie ani wiara głównej bohaterki tylko jest to element do którego zagubiona i osamotniona matka w prowincjonalnym miasteczku zostaje niejako wrzucona (z braku laku). Nie trzeba rozpatrywać tego filmu pod kątem religijnym ale z uwagi na wpływ religii na człowieka, na to co następuje podczas ścierania się dogmatów wiary oraz natury człowieka w skrajnych momentach. Shin-ae szukając ukojenia, ucieczki od cierpienia oddaje się na rzecz wiary lecz to nie wynika z głębokiej przemiany, stosuje to bardziej zaradczo. Shin-ae nie zdaje sobie sprawy, że ten nowy ekosystem do którego wskakuje niedługo pozbawi ją tlenu bo panują w nim inne reguły. Mistyczny 'powrót do domu' (którego nie znała) nie przynosi ukojenia tylko powoduje zawrót głowy bo zachodzi tu głęboki konflikt, Shin-ae nie może pogodzić się z 'rozgrzeszeniem' mordercy swojego dziecka, nie pozostawia tego 'rozgrzeszenia' w gestii wyższej instancji tylko polaryzuje dobro i zło opowiadając się po rzecz jasna słusznej dobrej stronie. Nie może strawić pojednania pomiędzy 'dobrem a złem' jak nakazuje pismo swiete i prawdopodobnie oczekiwała zemsty (jak zwał tak zwał, może być i 'sprawiedliwości'), lub jakiegoś przejawu walki ze strony 'pana' pod którego płaszczem się schowała (a którego ledwo znała) za jej życia. Jong Chan jak aniol stroz podąża od początku cały czas za nią. sprawy robią się w drugiej połowie filmu dalece religijne.
Przemiana, moim zdaniem (taka głębsza) ma dopiero swój początek po szpitalu, tzn po wizycie w więzieniu i wylądowaniu w szpitalu, Wcześniej życie Shin-ae płynęło niejako z prądem a w 'wiarę' została można powiedzieć wmieszana idąc drogą najmniejszego oporu liczyła prawdopodobnie na to, że dzięki modlitwom wszystko wróci do normy i będzie jak dawniej albo i lepiej. Dopiero w kościele kiedy zaczyna kwestionować istnienie boga, próbując zwrócić na niego swoją uwagę widać że chce aby zareagował i potwierdził to, że jest obecny i jego zasady nie wzieły się z niczego. W jej oczach jest ukryty strach w obawie przed tym, że pozostanie sama ze swoim cierpieniem oraz wrażeniem niesprawiedliwości. Bóg okazuje się czymś innym niż oczekiwała. Kiedy on wybaczył oprawcy, ona jeszcze nie mogła się z tym pogodzić. wizyta w więzieniu okazała się być fałszywa a Shin-ae potraktowała wiarę jak lekarstwo, które zażywa się w momencie choroby. Ostatecznie zdaje się stanąć przed wyborem całkowitej transformacji albo pozbycia się placebo i życia w strachu przed dżdżownicami. Wybiera to drugie rozwiązanie, jak szybko wiarę przyjęła, tak szybko ją porzuciła. Bierze sprawy w swoje ręce rozpoczynając walkę w imie własnych 'racji'. Sama zostaje swoim przewodnikiem tylko że jej krucjata jest samotna a moralnośc niezbyt zweryfikowana. Nie mogąc znieść bycia sam na sam ze swoją przeszłością, próbuje przeciągnąć Jong Chana na swoją stronę, później bierze się męża aptekarki. Mężczyźni motywowani erotycznie przystają lecz nie mogą dostrzec, że z drugiej strony nie wygląda to tak samo. Shin-ae nie szuka miłości w normalnym tego słowa znaczeniu tylko potrzebuje własnych 'wyznawców'. Podczas bzykanka na karimacie zwraca się w stronę nieba mówiąc 'czy to widzisz?' wg mnie to taka próba pochwalenia się że jej 'kościół' ma już jednego 'członka' wygląda to dosyć komicznie ale jasno można z tej sceny odczytać próbę dowartościowania się w 'konkurowaniu' religijnym z bogiem. Z tej sceny jasno wynika również, że główna bohaterka nie odrzuciła istnienia boga tylko nie zgadza się z nim i dlatego postępuje jak kot własnymi ścieżkami. Kilka sekund później jej pierwszy 'członek' odchodzi od niej jeszcze szybciej niż ona zrobiła to od głównego chrystusowego boga. Z Jong Chanem mogło jej pójść lepiej bo jak chwilę później się dowiadujemy on też jest do niej trochę podobny, czuje tak jak ona samotny, zagubiony i w dodatku żyje w zakłamaniu z dala od rodziny. Wydawałoby się, że są tym samym sobie bliscy. Niestety Shin-ae wraz ze swoim dekalogiem słusznego postępowania rani nawet Jong Chana w dodatku w jego urodziny. Jej zasady okazują się być złe a ona sama wzbudzać litość innych ludzi. Film nabiera tempa jeszcze bardziej. Shin-ae szybko otrząsa się ze swojej porażki zdejmując maskę której już nie ma siły nosić, poddaje się. To zachowanie okazuje się odkrywać płaszcz pod którym ukryte zostało gdzieś głęboko cierpienie wypływające jeszcze z okresu dzieciństwa. Pogrążona obdziera wszystkie stare strupy na swoich uczuciach odkrywając jak głęboko ukryte jest w niej cierpienie, Jest świadoma błędów które popełniła za co pragnie sama wymierzyć sobie karę. Jej droga jest pokręcona, nauka przebiega na zasadzie prób i błędów, które to wyniszczają ją coraz bardziej. Wiedza na temat wiary Shin-ae jest zbyt płytka, nie pamięta ona słów aptekarki przez co nie wie, że nawet krzywdząc siebie za swoje winy nie zbliży się ona do boga bo bóg jest wszędzie, także w niej i robiąc krzywdę sobie robi ja również jemu. Pomimo tego robi sobie krzywdę jako remedium co zamyka błędne koło. Odkupienie grzechów nie powinno się odbywać w ten sposób. Zakończenie jest na krótko przewidywalne lecz również zaskakujące i zastanawiające. Do Shin-ae na przykładzie pomalowanego sklepu (w moim odczuciu) dociera, że chociaż nie jest idealna to jednak nie jest też całkiem zła i ma też trochę 'swojej racji' niestety happy endu nie ma a reżyser zdaje się ucinać fragment życia bohaterki nie tworząc wrażenia zamkniętego rozdziału tylko raczej wyrwanej części z życiorysu, które to przeniesiono na taśmę filmową. Dla Shin-ae bog istnieje jednak ona pozostawia go obok, nie mogąc mu wybaczyć tego co się stało. Nie dostrzega a nawet wybrania się tego, że są inni którzy mają gorzej od niej, w dalszym ciągu nie jest spójna, stawia siebie w centrum i wierzy w to że sama sobie ze wszystkim poradzi. Tak jak wcześniej była obojętna na krzywdę innych osób tak nadal nie rozumie, że jeśli chce odkupić swoje winy, powinna właśnie im pomagać i w tym szukać sensu. Ile razy trzeba ponieść klęskę aby przyznać czyjąś rację?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones