Powoli zaczynają mnie takie filmy irytować. Wzór na jedno kopyto , uczciwy i poczciwy facet ma rozdwojenie jaźni i wymyśla sobie nieistniejącego czarnego charaktera , który całą czarną "robotę" odwala za niego. W takiej sytuacji tylko wyobraźnia ogranicza twórcom filmu wymyślanie niesamowitych zdarzeń i gmatwanie akcji , rzucając podejrzenia na coraz to inne postacie. Kiedy ja zorientowałem się że tak właśnie jest ? Bardzo szybko. A mianowicie w scenie gdzie koło samochodu Mort rozmawia ze Shooterem a powyżej drogą przjeżdża Tom Greenleaf i z samochodu pozdrawia obu panów. Co ciekawe skinieniem odpowiada tylko Shooter. Na 99% Shooter nie miał prawa znać Toma. Nie pomyliłem się Tom pozdrawiał tylko jedną osobę , Morta. Co ciekawe gdyby Mort pozdrowił Toma a Shooter nie , wtedy nic bym nie podejrzewał . I z zaskoczenia na końcu filmu wyszły nici.
Jaszcze przypomnę podone filmy , to "Podziemny Krąg" z Nortonem , "Siła strachu" z De Niro, "Dom snów" z Craigiem . Wszystkie te filmy "żerują" na chorobie psychicznej głównego bohatera , który jakimś cudem nie wie że jest chory dopóki film się nie skończy :) .
Może ktoś zna podobne filmy ?