Można zapomnieć, że ogląda się film, a mieć wrażenie patrzenia na czyjeś życie, niemal namacalne, zwyczajne. Przydługawe sceny (raz zdarzyło mi się wręcz przysnąć), irytujący bohaterowie, galopada emocji podczas rodzinnej burzy z piorunami - wszystko w tym filmie ma sens. Co nie znaczy, że musi się podobać. Dla mnie za dużo było typowej dla nadużywających alkoholu płaczliwości jednej z bohaterek, poza tym dekoncentrowało mnie nagromadzenie osób o typowo angielskiej urodzie (z tyłu głowy serial z Bukietową w roli głównej).