W "Skulls II" jest wszystko, co widza zawsze w sequelach denerwuje - powtarzalność, schematyczność, naciąganie, luki w fabule. I o ile "Sekta" była przyzwoitym thrillerem (oczywiście pojawia się kwestia, co kogo przestraszyć może i co się komu podoba), tyle w sequelu nie ma ani krzty tej przyzwoitości. Widać, że film zrobiony jest tylko dla kasy, a szkoda, bo w ten sposób psuje on efekt niezłej "jedynki".
Historia jest prawie ta sama. Morderstwo, niby "wypadek" (tym razem nie samobójstwo), grono "oświeconych", "nie ufaj nikomu"... Tylko zakończenie - oczywiście wybitny happy end.
Bohaterowie, oczywiście, młodzi, piękni i beztroscy (do czasu). I o ile do tej "młodości" żadnych "ale" nie ma (w końcu to stowarzyszenie studenckie), ale w pewnych momentach wydawało mi się, że reżyser zamiast skupić się na nadaniu cech jednowymiarowym postaciom, postanowił podkreslić kształtny biust Ashley Lyn Cafagna... A szkoda.