Shaft czyli powrót starej szkoły. Od razu się przyznam bez bicia, jakoś nie przepadam za Shaftem z roku 2000, te starszą wersję jakoś mgliście pamiętam. Nie mówię że to był zły film ale jakoś mnie nie porwał. Nowa wersja/sequel/reboot czy jak kto woli nie jest taka zła, na Sobotni wieczór w sam raz (a tak właśnie oglądałem). Pierwszą godzinę nawet się dobrze bawiłem, żarty były przednie, choć nie wszystkie. Nie mam pretensji do rasistowskich odwołań. Kapitalny jest Samuel L. Jackson choć reszta obsady, też sobie daje radę. Fabularnie jest bardzo miałko, już na początku można rozwikłać zagadkę kryminalną i od razu wiadomo kto jest tym zły. Słabo wypadają sceny strzelanin, zarówno w jednej jak i drugiej restauracji. Mnóstwo schematów, tych samych ujęć co w wielu innych filmach z lat 80-90-tych, tak jakby twórcy składali hołd tamtym wersją, ale zapomnieli o kreatywności. Choć nie powiem "lot" przez okno wypadł całkiem nieźle. Ogólnie Shaft jak na wersję telewizyjną/internetową by się obronił ale jak na film kinowy już nie. Pewnie i tak za 10 góra 20 lat dostaniemy kolejną "część".
Jak dla mnie 3,6/6
Na upalny dzień jak znalazł, lepiej mi się oglądało niż "Niszczycielka" z Nicole Kidman.