j.w. państwo koneserzy mogą być delikatnie rozczarowani, być może dlatego, że nie wiedzieli do jakiego typu filmu się przymierzają.
Bawią mnie niskie oceny i jakże wyszukane argumenty przeciwko Shaftowi, przecież ten film z założenia ma być tandetny, trącać niesmacznym żartem, pokazać prostą i luźną w odbiorze historie, a przy okazji zaskoczyć dobrą muzyką. Podchodząc do takich produkcji trzeba mieć pewien dystans i wiedzieć w który wieczór go obejrzeć. Ja wiedziałem czego oczekiwać po tym filmie i się wcale nie rozczarowałem, przyjemny film akcji na sobotni wieczór. Coś w stylu Johna Wicka, on również został zjechany od góry do dołu przez ambitnych filmwebowych krytyków, a szkoda, że stosowali takie same argumenty jak tutaj „prostacki i mało ambitny” - a przecież takie było założenie..
Po pierwsze, John Wick właśnie został świetnie przyjęty przez krytyków, zajrzyj na rottentomatoes którejkolwiek części. Po drugie, John Wick jest w ramach swojego gatunku cholernie ambitny - w kwestii warsztatu, choreografii scen akcji, popisów kaskaderskich, inscenizacji, kreacji postaci i świata. A potrzecie, wiesz czego oczekiwali "malkontenci" po Shafcie? Filmu o cholernym Shafcie, powrotu do kina blaxploitation, porządnej emancypacji ludności afroamerykańskiej utrzymanej w konwencji wysmakowanego, stylowego, intrygującego, ale też brutalnego kryminału. A nie typowej, współczesnej, prymitywnej komedii opartej na bezsensownym rzucaniu f*ckami, żartach o seksie, stereotypach rasowych i idiotycznych wartościach o tym jacy to mężczyźni kiedyś byli męscy, a teraz to tylko same c*py. Ten Shaft nijak ma się do tradycji serii.