PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=140948}

Siedem rewolwerów, jedna masakra

Sette pistole per un massacro
3,9 12
ocen
3,9 10 1 12

Siedem rewolwerów, jedna masakra
powrót do forum filmu Siedem rewolwerów, jedna masakra

Mario Caiano to jeden z wielu reżyserów, którzy w latach 60 we Włoszech zajmowali się przede wszystkim realizacją westernów. Jego filmy zazwyczaj pogrążały się w przeciętności pomimo interesujących pomysłów wyjściowych oraz oryginalnych (rzadko, ale zdarzało się) kadrów. „Sette pistole per un massacro” nie jest niestety żadną perełką, natomiast dobrze obrazuje słabe strony twórczości reżysera.

Bandyci napadają na bank, ale natrafiają na pusty sejf. Decydują się zaczekać na transport złota, biorąc mieszkańców miasteczka jako zakładników. Problemy będzie im sprawiał Will Flaherty – uciekinier z więzienia, który chce udowodnić swoją niewinność. Zdesperowany zbieg znakomicie posługuje się zarówno pięścią jak i rewolwerem, a w dodatku w miasteczku znajduje się jego ukochana.

Fabuła powinna wywołać skojarzenia ze… „Szklaną pułapką”. Zamiast wieżowca jest mieścina na Dzikim Zachodzie, a w niej bandyci, którym przewodzi psychopatyczny Tiny. Will Flaherty nie dorasta jednak Johnowi McClane’owi do pięt, ponieważ przez połowę filmu leży związany w szopie. Wątek romantyczny z jego udziałem nie działa niestety na korzyść. Za mało uwagi poświęcono także lokalnej społeczności, którą można zobaczyć zaledwie w kilku scenach zamkniętą w kościele. Należy wspomnieć, że dawka brutalności jest konkretna – ze trzy fragmenty nie zaliczają się do delikatnych. Natomiast bójki są fatalnie wyreżyserowane i przypominają niezbyt udane produkcje z lat 40. Dla wielbicieli campu znalazła się sekwencja slapstickowej zadymy w saloonie z udziałem tancerek. Większość akcji rozgrywa się wokół budynków lub w ich wnętrzach. Pomimo krótkiego czasu trwania pojawiają się dłużyzny wynikające z tego, że bandyci praktycznie przez cały film czekają na transport złota. W dodatku zachowują się jak postaci rodem z kreskówek. Między dwoma liderami tej grupy powstaje jakiś zalążek konfliktu, lecz potencjał tego wątku nie został wykorzystany. Poruszenie zbyt wielu wątków, a potem niezadowalające ich rozwijanie, to podstawowy problem obrazu zrealizowanego przez Caiano.

Muzyka jest całkiem niezła – smętna ballada z początku filmu i proste kompozycje Francesco de Masiego przypominają, że mamy do czynienia z włoskim westernem. Chyba pierwszy raz spotkałem się z „przeremasteryzowaną” kopią, która charakteryzowała się intensywnymi kolorami i zbyt dużym oświetleniem. Inscenizacja scen nocnych pozostawia wiele do życzenia. Akurat w tym przypadku operator się nie popisał, chociaż z drugiej strony zaprezentował kilka ciekawych ujęć.

Craig Hill w roli Willa Flaherty’ego nie miał pola do popisu, ale nie zrobił nic, żeby uczynić głównego bohatera bardziej wyrazistym. Eduardo Fajardo był w spaghetti westernach specjalistą od czarnych charakterów. Tym razem jego dosyć nijaką postać zepchnął w cień Doc grany przez Roberto Camardiela. Na początku wygląda na to, że to jedynie pomocnik szefa bandy, lecz potem ze względu na najbardziej umiejętne korzystanie z mózgu, zaczyna mieć nieco więcej do powiedzenia.

Podsumowując można odnieść wrażenie, że Caiano kręcił ten film mniej więcej tak, jak ja pisałem wypracowania w szkole. To znaczy, że niby coś potrafi, niby się stara, ale generalnie efekty pracy są dalekie od ideału. W „Sette pistole per un massacro” razi głównie brak zaangażowania ze strony twórców i równoległe prowadzenie kilku wątków zamiast skupienia się w większym stopniu na tylko jednym z nich. Słabo, ale fani gatunku mogą znaleźć dla siebie tutaj coś ciekawego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones