Kiedy przeczytałem, że "Siedmiu Samurajów" to arcydzieło, byłem trochę zlękniony co mnie czeka podczas tego seansu. Co mam powiedzieć. Przy niektórych tak zwanych arcydziełach człowiek zasypia w połowie i rano się zastanawia czemu telewizor jest włączony.
Gdy włączyłem "Siedmiu Samurajów" przez pierwsze parę minut czułem się jakbym stał na niepewnym gruncie, jednak grunt stwardniał po kilku scenach w tej chacie w której na początku zebrała się cała siódemka, tzn.:
- Najpierw scena treningu "młodego" sprawdzającego refleks zwerbowanych samurajów i tekst jednego z samurajów, który zauważył cień "młodego: "Tylko bez żartów" i jego uśmiech od ucha do ucha
- Potem scena, gdy Kikuchiyo przynosi papier z którego wynika, że ma 13 lat, a potem gania za innymi, którzy robią sobie z niego jaja.
Po tych scenach byłem już pewny, że to będzie fajne arcydzieło, a dalszy seans przeszedł w tempie błyskawicznym. Trzeba też dodać, że podczas oglądania, ani razu nie ziewnąłem i nie spojrzałem w okno co mówi samo za siebie. :D
Kiedyś w dzieciństwie pamiętam, że oglądałem "Siedmiu Wspaniałych". Jednak w moim odczuciu "Siedmiu Samurajów" bije na łeb "Siedmiu Wspaniałych" głównie z jednego powodu: Nie lubię westernów. :P
Film może mi się spodobał, ponieważ miałem dobre przygotowanie. Od lat jestem fanem mangi i anime, dzięki czemu jestem trochę oswojony z kulturą japońską na tyle ile można się oswoić dzięki m&a. Dzięki Anime byłem oswojony z językiem, a dzięki mandze z czarno-białą historią.
W każdym razie według mnie "Siedmiu Samurajów" to jeden z najlepszych filmów mających taką długość.