Słaby jak herbatka na kaca. Pełen dziur i niedorzeczności.No i niestety, choć pani Izabela stara się jak może, ona jest, po prostu, już za stara do tej roli. Co do filmu. Głupota goni głupotę. Niby Estonia, a psychiatryk jak w USA (kamery, karty, alarmy, strażnicy). Oczywiście personel to idioci i psychole (zwłaszcza strażnik). Panna ucieka szybko (znika w śnieżnej zamieci zwinnie niczym nindża (choć raz widać ją chowającą się za drzwiami) i po pewnym czasie (dzień, tydzień?), cyk i już siedzi w konsulacie USA w Moskwie. Trafia do Stanów, tak łatwo jakby przeszła przez alejkę w parku. Zero paszportów, testów (odciski palców? DNA? Po co? W końcu powiedziała milicjantowi, że jest "Ester z USA" i to wystarczy). Nikt jej nie bada (choćby nie robi jej zdjęć ran porwanego przed laty dziecka?), nie pobiera odcisj=ków palców, nie przesłuchuje - tylko wzywają matkę. Jak wiadomo taki lot z USA do Rosji to tez spacerek więc podejrzewam że od chwili znalezienia jej w Estonii (inne, niepodległe państwo)a do przybycia do Moskwy matki mija kilka godzin. A dalej jeszcze gorzej i głupiej. Mamusia pokazuje jej zdjęcie babci i zdziwiona, nie podejrzewa nic, że odzyskana córuś nie pamięta śmierci babci. Z resztą ta cała scena, sama w sobie, jest głupia, biorąc pod uwagę twist "z detektywem" - kolejnym idiotom, którego zachowania mają zapewne uwypuklić przebiegłość "dziecka". Następna postać - pani wybitna psycholog. Coś tam niby podejrzewa, ale na kolejnej wizycie, nagłe olśnienie pamięciowe (pełne szczegółów) jej nie dziwi i już pisze pozytywną opinię. Kolejny kfiatuszek: ciekawe, co by się stało jakby Mamusia jednak wypiła nieco więcej smoothie, w obecności Ojca? No i ten koniec. Himalaje głupoty - dom się pali, temperatura taka ze pękają szybki w ramkach, a ona przebiera się i idzie sobie spokojnie płonącymi korytarzami (a podobno nie ma dymu bez ognia- tu widocznie była dobra wentylacja), jakby całe życie "robiła w hucie przy spuście surówki" i nietknięta, wychodzi głównymi drzwiami, przed którymi stoją, co prawda jakieś pojazdy straży, ale strażacy pewnie skoczyli sobie porobić selfiaczki... bo ich nie ma. Krótko. Może po kilku piwach w towarzystwie, dla żartu, da się to oglądać, ale na trzeźwo? Odradzam. Albo może gdyby grało dziecko i ktoś bardziej przysiadł przy scenariuszu...