PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=600590}

Sierpień w hrabstwie Osage

August: Osage County
7,3 100 388
ocen
7,3 10 1 100388
6,6 25
ocen krytyków
Sierpień w hrabstwie Osage
powrót do forum filmu Sierpień w hrabstwie Osage

Ivy i Mały Charles

ocenił(a) film na 8

Straszne. Już i tak skomplikowaną sytuację pogmatwano jeszcze bardziej. Miałam nadzieję, ze przynajmniej oni się jakoś uratują.
W porównaniu do całej reszty byli "czyści", nie mieli nic poważnego na sumieniu. Trochę mnie rozniosła ta końcówka :/
Brat i siostra!? No ludzie...
Prawie się rozryczałam, kiedy ta kwestia wyszła na jaw.

Zarówno JN jak i BC niesamowici. Jedyne postaci, które polubiłam. Kreacja MS porażająca, ale sama postać odstręczała epatując egoizmem i ciągłymi pretensjami do wszystkich.

użytkownik usunięty
MinnIe27

Cała ta rodzina była dziwna... Wszyscy jej członkowie mieli jakieś rozchwiania, problemy emocjonalne, z których nie potrafili wyjść. Ani jednej osoby naprawdę szczęśliwej, umiejącej nawiązać prawidłowe relacje z innymi. Ivy i Charles od początku nie byli "bezpieczni", bo ich związek nie był normalny. Rodzeństwo cioteczne w związku miłosnym - brzmi strasznie i obrzydliwie zarazem, prawda? To, co się okazało później zwielokrotniło tylko te odczucia budząc moje przerażenie. Miałam niepokojące wrażenie, że Ivy uciekła i nie miała wcale zamiaru powiedzieć Charlesowi, jak się sprawy mają.... Brr, az mnie ciarki przechodzą.

Wszyscy aktorzy spisali się na medal. Szczególne brawa dla Meryl Streep i Julii Roberts.

ocenił(a) film na 8

Bardzo mnie wzruszyła scena, kiedy mały Charles śpiewał piosenkę dla Ivy. To było takie proste i naiwne, że łapało za serce.
Cieszę się, że nie pokazano sceny, w której Charles dowiaduje się prawdy, bo chyba nie podniosłabym się przez kilka kolejnych tygodni...

użytkownik usunięty
MinnIe27

Myślisz, że Ivy mu powiedziała? Ja mam wrażenie, że nie, że postanowiła z nim być i zataić prawdę, utrzymać Charlesa w nieświadomości.

Charles faktycznie momentami wzruszający, choć też musiał sporo przejść... Chociaż.... Ciekawe, czy się czegoś domyślał... Scena, kiedy przyjeżdża i płacze nad śmiercią swojego "wuja" jest w tym kontekście jeszcze bardziej poruszająca....

ocenił(a) film na 8

Wydaje mi się, że Ivy uciekła sama, a jeśli Charles się dowiedział prawdy, to nie od niej.

Charles to była moja ulubiona postać. Aż się dziwię, że Benedict Cumberbatch potrafił tak dobrze odegrać rolę fajtłapy, biorąc pod uwagę, jaki jest w rzeczywistości ;)))

Myślę, że Charlie nie miał o niczym pojęcia. On był taki prostolinijny, że trudno go podejrzewać o coś podobnego. Na pewno nie naraziłby w takiej sytuacji Ivy na cierpienie i ból rozczarowania.

użytkownik usunięty
MinnIe27

Tu masz rację. Fakt, nie był raczej egoistą, widać było, że jest wrażliwy. Ivy mówiła, że mają z Charlesem plany i gdy wyjeżdżała była silnie wzburzona,ale jednocześnie wyraźnie zdeterminowana, żeby ochronić siebie i swoją przyszłość, nie pozwolić matce się zniszczyć do końca...

Wg mnie albo udawała przed Charlesem, nakłoniła do zerwania kontaktów z rodziną (i sama przy okazji lekko straciła kontakt z rzeczywistością, może tez wypierając zbyt przykrą prawdę), albo i faktycznie zerwała z Charlesem nie podając prawdziwego powodu i uciekła od wszystkiego w ogóle....

Wg mnie Cumberbatch dał sobie świetnie radę z tą rolą. Charles nie był tak naprawdę tchórzem, był po prostu wiecznie lekceważony przez rodzinę i nie umiał sobie z tym narzuconym wizerunkiem poradzić, ale widać, że umiał zdobyć się na szaloną, ale własną decyzję bycia z Ivy, więc pod maską uległości kryła się samodzielność...

Istnieje tez druga strona medalu.... W ogóle w większości bohaterom tego filmu nie można ufać, nikt nie jest do końća tym, kim wydaje się być, więc może Charles też ma coś do ukrycia...?

ocenił(a) film na 8

Myślę, że Charles i Ivy jako jedyni byli "prawdziwi". Zauważ, że nie zdarzyło im się krzywdzić nikogo z premedytacją albo z czystego egoizmu.
Jestem przekonana, że jeśli Ivy porzuciła Charlesa to na pewno nie z czystego okrucieństwa, ale z obawy, że kiedyś dowie się prawdy od kogoś innego i załamie się psychicznie, gdyż nie da rady udźwignąć takiego ciężaru.

Zgadzam się z Tobą, że to rodzina zrobiła z Charlesa ofiarę losu i "dziecko specjalnej troski". Jego wrażliwość poczytywano za słabość charakteru, a dobre serce za naiwność i głupotę.

użytkownik usunięty
MinnIe27

O ile kazirodztwo było ich "prawdą", to przez długi czas żyli w kłamstwie, oszukując wszystkich i trzymając swój związek w tajemnicy...

Ivy została w pobliżu matki i zgorzkniała, Charles nie zawalczył, tylko pokornie nosił maskę fajtłapy, ale to nie znaczy, że nikogo nie krzywdzili. Gdyby byli rzeczywiście tak szlachetni to nie brnęliby w taki związek....

ocenił(a) film na 8

Gdyby wiedzieli od początku, że są rodzeństwem, raczej do głowy by im nie przyszło pchać się w taką relację.
To nie była "ich prawda". Tutaj ktoś zagrał sobie bardzo niefajnie i ponad dobro dzieci postawił swoją własną wygodę i niechęć do ujawnienia swoich przewinień z przeszłości.
Oni akurat oberwali rykoszetem. I to jest najgorsze.

Czasami, aby zawalczyć o samego siebie, potrzeba oparcia w innych ludziach. Mały Charles miał oparcie jedynie w ojcu, także zahukanym przez matkę, prawdopodobnie również oszukiwanym latami i nieświadomie wychowującym "cudze" dziecko.

użytkownik usunięty
MinnIe27

Ale seks z bratem ciotecznym też jest kazirodztwem, zdawali sobie sprawę z tego, że ich matki są siostrami, czyż nie? Zgadzam się z tym, że w rodzinie nie mogli znaleźć oparcia, ale faktem jest, że nie szukali go poza nią. Kiedy pojawiały się kłopoty chcieli zostawić je schowane bezpiecznie, nie wśród przyjaciół (których nie mieli).

Byli sterroryzowani przez swoje matki, ale to ich nie rozgrzesza, rozumieli co robią - dlatego się ukrywali. Informacja o tym, że są rodzeństwem musiała być dla nich szokiem, ale była niejako "tylko" pogłębieniem bagna, w którym i tak tkwili po szyję.... o ile taka metafora jest przydatna....

ocenił(a) film na 8

No tak... rzeczywiście byli ciotecznym rodzeństwem. Trochę mi wyleciało z głowy, że ich matki były siostrami. Film oglądałam już spory kawał czasu temu.

Troszkę to jednak inaczej, kiedy ukochany to kuzyn, a co innego, kiedy to rodzony brat.
Może i niewiele to zmienia, ale zawsze jednak inaczej się na to patrzy.
Ja ich nie rozgrzeszam, ale rozumiem w pewien sposób. Najwidoczniej za bardzo byli osaczeni, aby szukać przyjaciół, zbyt zdominowani przez osobowość matek, aby się wyłamywać.

ocenił(a) film na 8

Wczoraj miałam trochę zwariowany dzień i słabo ogarniałam rzeczywistość i dlatego nawet kiedy mi pisałaś jak "krowie na rowie", że byli spokrewnieni to słabo kojarzyłam fakty...
Rozumiem Twoje zastrzeżenia do nich, ale pomimo to nie potrafię przestać im współczuć.
Eh, życie... Szkoda, że tak to wszystko wyglądało. To były jedyne postaci, które budziły moją sympatię.
Może oprócz "ojca" Charlesa - Chris Cooper zagrał rewelacyjnie.

użytkownik usunięty
MinnIe27

Spoko, było już późno ;)

Cóż, to nie tak, że im nie współczuję... Oboje są niewątpliwie wrażliwi i szkoda, że wychowali się w takiej popapranej, dysfunkcyjnej rodzinie - stąd musiało się to ich kazirodztwo wziąć. Myślę, że oboje zasługiwali na normalne, pełne prawdziwej miłości związki, ale w zaistniałych okolicznościach zafundowali sobie taką relację, powiedziałabym, "kompensacyjną"... Najlepiej by było gdyby w ogóle w nią nie wchodzili, zaczęli się spotykać w trudnym momencie, gdy Ivy przeszła operację i wiedziała już, że nie będzie mieć dzieci, a więc gdy byli dodatkowo załamani. Oprócz wrażliwości widać tutaj nie tyle "naiwność" ile po prostu zwyczajną niedojrzałość obojga i jakieś skrzywienie sumienia (przy takich matkach wcale się nie dziwię). Nie potrafię przez palce patrzeć na ich związek, nie umiem go usprawiedliwić, ale nie zmienia to faktu, że Charlesowi i Ivy należy się współczucie...

W ogóle zobacz, że wszyscy z ich pokolenia mieli jakies problemy emocjonalne, mieli trudności w budowaniu i utrzymywaniu stabilnych związków z innymi. Barbarze nie ułożyło się w małżeństwie i ostatecznie rzucił ją mąż, Karen wciąż zmieniała facetów pozostając infantylna w kolejnych związkach, a Ivy.... cóż, wiemy co się stało. To był przemożny wpływ rodziców przelewających swoje lęki, frustracje, wzajemne niewypowiedziane oskarżenia na dzieci, które potem nie potrafiły się emocjonalnie pozbierać do kupy.... Toksyczne dzieciństwo może pewnie być przyczyną licznych ran i dysfunkcji, ale nie determinuje ono wprost wszystkiego... To nie cała prawda, bo dojrzały człowiek w pewnym momencie sam bierze odpowiedzialność za własne życie i za relacje, które tworzy z innymi.

Co do tego, co zrobiła lub zamierzała zrobić Ivy, gdy uciekała z domu matki po dowiedzeniu się prawdy... Obejrzałam tę scenę jeszcze raz. Wiesz co mówi do Barbary, gdy wsiada do samochodu? "I tak stąd wyjedziemy". Była oczywiście wzburzona, ale kto wie? Odniosłam wrażenie, że może rzeczywiście chciała zaprzeczyć faktom i wbrew wszystkiemu "budować szczęście" na niewiedzy Charlesa???

Brr, straszne, prawda?

ocenił(a) film na 8

Muszę sobie ten film trochę "odświeżyć". Oglądałam go w olbrzymich emocjach, więc pewnych scen mogę już nie kojarzyć.
Cała rodzinka nadawała się do objęcia nadzorem kuratora. Oni byli szkodliwi dla siebie nawzajem...

Myślę, że Ivy nie potrafiłaby skrzywdzić Charlesa. Jejku, ten bohater Cumberbatcha bardzo do mnie przemawia. Chyba jednak posiadam instynkt macierzyński, bo jego nieporadność uderza w niektóre czułe struny mojej osobowości; te zarezerwowane dla istot małoletnich i zwierzątek ;)

użytkownik usunięty
MinnIe27

We mnie ten film uderzył, jak obuch. Jest naprawdę mocny. A cała obsada zrobiła olbrzymie wrażenie. Szczególnie Julia Roberts, której wcześniej nie posądzałam o taki talent. Masz rację - tego filmu nie można oglądać obojętnie.

użytkownik usunięty
MinnIe27

I jeszcze jedno. Wątek Ivy-Charles jest ciekawy, ale też ma pewną (nie wiem na ile przez scenarzystę świadomie wpisaną) wadę: zmiękcza wszystko właśnie współczuciem, trudną sytuacją , emocjonalnym uwikłaniem bohaterów, co pozwala zdjąć z nich winę i odpowiedzialność.

W takiej sytuacji, gdy Charles i Ivy są sympatycznymi ofiarami przebiegłości własnej rodziny uruchomić się mogą w widzu tendencje do niemalże "kibicowania" im. Znika moralny horyzont, o którym zapomnieć przecież nie wolno. A przecież to, co robili, jakkolwiek by nie byli zranieni i obolali, pozostaje godne potępienia.

ocenił(a) film na 8

Ja myślę, że tutaj nie chodzi o zdejmowanie z nich odpowiedzialności za to, co robią, ale raczej pokazanie jak destrukcyjne zachowanie rodziców może wpływać na umiejętność nawiązywania relacji przez ich dorosłe dzieci. Ivy i Charles to najbardziej skrajny przykład ze wszystkich.
Paradoksalnie, to co ich najbardziej połączyło to kompleksy, poczucie odrzucenia ze strony najbliższych i strach przed ujawnieniem skomplikowanej sytuacji rodzinnej ludziom spoza najbliższego otoczenia.
Ten związek mógł zaistnieć tylko na fundamencie samych szkodliwych emocji. "Chore" relacje są nawiązywane przeważnie w "chorym" otoczeniu.

Ja kibicowałam każdej z tych postaci, ale osobno. Chciałam, żeby wyjechali, bo może z dala od tego syfu, daliby radę jakoś poukładać sobie w głowie pewne sprawy.
I tak sobie myślę, że nie chciałabym, aby Ivy wyjechała sama i zostawiła Charlesa w bagnie, w którym tkwił przez tyle czasu... Powinna mu powiedzieć prawdę i wyjechać razem z nim, co nie znaczy, że chciałabym, aby dalej funkcjonowali w związku kazirodczym. Po prostu powinni zwiać jak najdalej od tej całej patologicznej rodzinki.

użytkownik usunięty
MinnIe27

100% RACJI :)

ocenił(a) film na 8

Miło, że się ze mną zgadzasz :)
Mnie ten film bardzo poruszył, więc cieszę się, kiedy spotykam kogoś, komu również się podobał...i mogę o tym po prostu pogadać.

użytkownik usunięty
MinnIe27

W takim razie może "zobaczymy się" jeszcze przy okazji jakiegoś innego filmu ;)

Na marginesie: postacią, z którą mam największy problem jest mąż Barbary, Bill. Zupełnie nie wiem, co o nim myśleć...

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8

Ja mam największy problem z postacią Meryl Streep. Wnerwia mnie po prostu.
Co do Billa - myślę, że dało mu ostro popalić małżeństwo z Barbarą. Ona mi wcale nie wygląda na milutką i ugodową.
Ja ogólnie uciekałabym przed ludźmi z tej rodziny.
Chociaż Małym Charles'em mogłabym się zaopiekować :) Ale pewnie dlatego, że ubóstwiam Cumberbatcha :)

Pozdrawiam :))

użytkownik usunięty
MinnIe27

To znaczy z postacią "mater familias" jest ogólnie duży problem ;) Cała rodzina taka zresztą, że chciałoby się wiać gdzie pieprz rośnie, chociaż Barbara wydała mi się po prostu ofiarą całej sytuacji, starała się wszystko jakoś ogarnąć, żeby się do reszty nie rozlazło. Pewnie miała tez trudny charakter i małżeństwo z nią nie należało do łatwych...

Ale mnie chodziło raczej o to, że Bill jest w takiej niecodziennej i pogmatwanej sytuacji super spokojny, jakby on jeden miał nerwy na wodzy, był niewzruszony i chyba nie za bardzo przejmował się sytuacją panującą w całym tym "domu wariatów". Był przez większość czasu jedynie nic nie komentującym obserwatorem (choć widać, że potrafił dobitnie postawić na swoim nie biorąc pod uwagę nawet możliwości sprzeciwu - jak to, że zabrał córkę ze sobą). Wielokrotnie w scenach, w których się pojawia po prostu uważnie patrzy nie mówiąc nic. I zastanawiam się, czy w jego postawie przejawiał się zdrowy rozsądek, czy totalna olewka. Jaki właściwie był? Romans z młodą dziewczyną, do którego się spokojnie przyznaje, nie mówi o nim wszystkiego.

Co do Cumberbatcha: gdzie go nie widzę, tam inny. Taki Charles jest jednak totalnie różny od Sherlocka ;)

ocenił(a) film na 8

Ja myślę, że Bill poddał się w pewnym momencie i przestał w ogóle uważać się za integralnego członka tej rodziny. Zależało mu na córce i to ją chciał ratować, ale jeśli chodzi o pozostałych, raczej nie przejmował się ich losem.
Może to jest też kwestia, ze nie był synem, kuzynem, bratem... Większość tego, co się działo w przeszłości go nie dotyczyło, a teraźniejszość i przyszłość rozgrywały się z daleka od hrabstwa Osage.

Ohh, Cumberbatch to jest niesamowita osobowość. Po śmierci Rickmana to jeden z najlepiej znanych aktorów brytyjskich.

użytkownik usunięty
MinnIe27

możesz mi nie wierzyć, ale od Ciebie pierwszej dowiedziałam się o śmierci Rickmana.

Czy Cumberbatch jest jedną z najlepiej znanych "wizytówką" brytyjskiego kina? W obsadzie "Sierpnia..." mamy chyba bardziej rozpoznawalną postać z Wysp, oczywiście Ewana McGregora ;)

ocenił(a) film na 8

Oj, Benedict jest teraz bardzo "na topie". Ewan McGregor to gwiazdor bardziej jednak kojarzony z Hollywood, a Benedict mieszka w Londynie, grał w National Theatre w ubiegłym sezonie i jeszcze ta jego uroda... typowo brytyjska.
Zresztą, wydaje mi się, że zarówno McGregor jak i Cumberbatch mieli swój czas i dobrze go wykorzystali.
I oby tak dalej!

MinnIe27

właśnie obejrzałam film i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Barbara jest uosobieniem swojej matki. Bill jest ofiarą tak jak ojciec Barbary. W jednej z końcowych scen kiedy Ivy przychodzi do domu wyznać matce prawdę pyta matkę i siostrę co mają na sobie. wyglądają identycznie w tych piżamach i szlafrokach. Barbara stała się tak samo zgorzkniała jak jej matka. Bill po prostu od niej uciekł, bo zapewne gdyby tego nie zrobił skończyłby jak swój teść. Barbara zachowuje się w stosunku do męża i córki tak jak jej matka w stosunku do swojej rodziny

użytkownik usunięty
monikus__

Ojciec Barbary nie był do końca ofiarą jej matki... A może był, ale i ona była jego ofiarą. Oni oboje nie mieli szczęśliwego dzieciństwa i każde z nich weszło w dorosłość w jakiś sposób połamane. A że często połamani ludzie ciągną do siebie to stworzyli parę.. Ona uzależniona od leków, on od alkoholu, próbowali uciec od wspomnień, zapomnieć o wyrządzonej im krzywdzie, ale przenieśli to wszystko na dzieci. Smutek.

ocenił(a) film na 8

Nie wiem, czy Twoje oburzenie na temat miłości kuzynów nie jest trochę przesadzone. W Polsce nie ma przeciwwskazań do poślubienia kuzyna/kuzynki. Ślub cywilny można brać z kuzynami, ślubu kościelnego natomiast nie. Nie wiem jak to jest w USA.

Z rodzeństwem to już zupełnie inna historia. To już jest kazirodztwo ewidentne, także Ivy i Charlie niestety mieli przewalone.

ocenił(a) film na 7
MinnIe27

A ja mam takie pytanie... Co za różnica? I tak Ivy nie mogła mieć dzieci. Po prostu by sobie żyli w, zapewne szczęśliwym, związku. O co chodzi? O moralność? Bo tak nie wypada i nie można?
Nie wiem, nie mam w sumie rodzeństwa więc trudno mi się wypowiadać, ale nie widzę żadnych logicznych przeciwskazań...

matsurika

Też tak uważam. Dzieci i tak by nie mieli, nie robili nikomu krzywdy. Niepotrzebnie to wyszło na jaw.

ocenił(a) film na 8
alien_2

Bo dla wielu to "moralnie" złe. Istnieją pary będące rodzeństwem, które o tym nie wiedziały... straszne. Ja też nie widzę w ich związku niczego złego. Chcieli tylko być szczęśliwi, komu by to zaszkodziło? Tylko ich matkom, które miały właśnie ten "moralny" obowiązek, by do tego nie dopuścić... Natomiast sądzę, że takiej presji być może nie wytrzymaliby oni sami.

ocenił(a) film na 8
alien_2

Popieram

ocenił(a) film na 7
MinnIe27

Nie jestem przekonany czy to rodzeństwo. W jednej scenie Barbara pyta Violet, czy się od dawna domyślała, a to odpowiedziała, że doszła do wniosku z Mattie Fae, że trzeba coś z tym zrobić. Trzeba coś wymyślić by nie mogli być razem. Wydaje mi się, że dwie siostry uknuły tą intrygę, by przekonać Ivy i Barbare, że Charles i Ivy to rodzeństwo. To była jedna scena, więc mogłem coś poprzestawiać. Ale scena przy głównym stole podczas kolacji pokazuje nam, że tylko Violet i pośrednio Mattie Fae dostrzegły pewne dziwne zachowanie Ivy, gdy Charles nagle zabrał głos. Dla 98% widzów to byli kuzyni, ale dla mnie sprawa nie jest tak oczywista.

ocenił(a) film na 8
Mauna_Kea

Też tak obstawiam.

ocenił(a) film na 7
MinnIe27

Życie potrafi być okrutne. Rodzeństwo z jednego ojca i dwóch sióstr matek.
Niewinni ale winni. Ciężko jest żyć z takim bagażem. I jeszcze taka toksyczna atmosfera w domu rodzinnym.
Nie ma dobrych rozwiązań. Zakazana miłość.

ocenił(a) film na 8
MinnIe27

Mnie się nasunęła taka myśl, że ich relacja na pierwszy rzut oka wydająca sie być taką strasznie patologiczną, bo byli ze sobą spokrewnieni, była paradoksalnie jedyną zdrową relacją pod względem emocjonalnym w całej tej rodzinie... Przewrotność tego daje do myślenia, można to odczytać jako metaforę tego, że czasem trzeba spojrzeć głębiej, bo nie zawsze wszystko jest takie oczywiste jak mogłyby na to wskazywać pierwsze wrażenie, pozory czy uprzedzenia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones