Może nie wybitny, ale niewątpliwie dobry. Trochę mam wrażenie, że niektórzy zachwycają się nim trochę z przymusu, bo jest Meryl, bo są inni fantastyczni aktorzy, ale może faktycznie tak uważają.
Mam jedno "ale", które w pewnym momencie zaczęło mi przeszkadzać. Za dużo się działo, za dużo postaci i historii. Nie widzę sensu wprowadzania całej tej dramy jeśli nie zostanie to dobrze przedstawione. Zaciekawił mnie Mały Charles, ale co z tego, skoro został potraktowany bardzo po macoszemu? Tak samo związek Barbary i Billa, problemy z córką.
Na dobrą sprawę niektórych osób mogłoby nie być, to marnowanie aktorów i potencjału postaci. Tak naprawdę Violet, Barbra i Beverly, choćby duchowo, to już wystarczająco wiele. A ja potrzeba "ludzkiego tła" to nie ma co dorzucać ciekawych postaci, bo zostaje niedosyt.