To tak samo smieszne jak smianie sie z kogos z zespolem Touretta ze Ci kaze spier...
Mnie ostatnio dobił to, że byłam w łódzkim teatrze Jaracza na "Gorącym Lecie w Oklahomie" (czyli sztuce opartej na tym właśnie dramacie) i publika śmiała się do rozpuku w momentach, które tak naprawdę nie były śmieszne, a tragiczne właśnie. Coś, co powinno wzbudzić refleksję - czyli rzucanie bluzgami albo tłuczenie talerzy, zostało odebrane jako farsa. Źle się dzieje :/
Swoją drogą, obejrzałam najpierw film i byłam wbita w fotel. Od razu stwierdziłam, że chciałabym to zobaczyć na deskach teatru (klimat filmu jest na wskroś intymny i teatralny) i pięknie mi się trafiło. Ja w teatrze byłam równie "przyduszona" tym klimatem i martwi mnie, że publiczność szuka taniej rozrywki i widzi ją tam, gdzie jej nie ma.