Jest to emblemat tego, że Oscary to jedna wielka polityczna konspiracja nie mająca nic wspólnego z jakością filmu...
Zapomniałeś chyba, że w tym samym roku powstały m. in. "Forrest Gump", czy "Pulp Fiction", które są o niebo lepsze, swoją drogą w jakiej kategorii twoim zdaniem "Skazani" mieliby dostać Oscara?
Ja uwielbiam Skazanych i nie trawię Pulp Fiction, więc chyba te filmy są dla osób o skrajnie różnych gustach (ale nie że dobrych/złych, tylko innych)
Historia trochę lepsza niż Forrest Gump, a z Pulp Fiction nawet nie ma co porównywać. Zupełnie inne kino.
Nie zgodzę się, według mnie nie ma nic powalającego w "Pulp Fiction", zresztą nie tylko w "Pulp Fiction" z filmów twórczości Tarantino.
Natomiast ja nie zgodzę się z tobą, dla mnie wszystko w "Pulp Fiction" jest powalający począwszy od muzyki po dialogi aż do kadrów. Z resztą nie tylko w "Pulp Fiction" z twórczości Tarantino "Wściekłe Psy" czy "Bękarty Wojny" też są znakomite.
Akurat dwóch filmów podanych przez Ciebie nie widziałem, chętnie zobaczę. Mam nadzieję, że będą spełniać oczekiwania.
To, że oscary nie mają nic wspólnego z jakością filmu, ani nie są też wyznacznikiem talentu, to wiemy od dawna, a przynajmniej od roku 1990, bo już wtedy potoczyło się, to wszystko nie tak jak powinno, no ale dobra...
A co do Skazanych, to zgadzam się, jakiś tam oscar mógłby być, ale na pewno nie za najlepszy film, bo tak jak już ktoś tutaj wspomniał powstały wtedy również takie genialne obrazy jak: "Pulp Fiction" czy "Forrest Gump", które są lepsze. Z wygraną Forrest`a w zupełności się zgadzam w tym przypadku.
Ja akurat uważam, że z tych trzech filmów to "Forrest Gump" jest najsłabszy, oczywiście jest to wspaniały film ale konkurencja w tamtym roku była z najwyższej półki, ale co do oscara dla Toma Hanksa to akurat w 100% się zgadzam, znakomita kreacja aktorska, mogli jednak tamte oscary rozdzielić bardziej między te 3 filmy. Oczywiście to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Dla mnie z tych trzech najlepszy jest właśnie Forrest, który stawiam na równi z genialnym "Pulp Fiction". Ciężko mi powiedzieć, który z tych dwóch filmów bardziej zasługiwał na miano najlepszego obrazu tamtego roku. "Skazani na Shawshank" choć uwielbiam, to moim zdaniem jest najsłabszy z tych trzech "najlepszych", ale jakiś oscar powinien się znaleźć, np. za najlepsze zdjęcia, dla którego był nominowany, albo najlepszy montaż dźwięku, który niesłusznie wygrał "Speed", w ogóle nie rozumiem dlaczego.
Oscar dla Samuela za najlepszego aktora drugoplanowego też powinien być, no ale z oscarami tak już jest niestety, co najmniej gdzieś od roku 1990 nie wygląda, to wszystko zawsze tak jak powinno:/
Jak dla mnie już w latach 80 akademia zaczęła popełniać błędy ,a teraz to już jest co roku alfabet błędów w nominacjach i nagrodach. Zgadzam się co to Samuela L. Jacksona w 100% , a za najlepszy film mimo wszystko wręczyłbym właśnie "Skazanym na Shawshank" , ale przegrać z "Forrestem Gump" wstydem nie jest i na pewno Forrest na to zasługiwał, jednak szkoda, że te 3 filmy akurat znalazły się w tym samym roku, bo nie jeden film z oscarem jest gorszy od całej trójki, ba uważam, że na palcach można policzyć lepsze.
I to jest właśnie najgorsze... jak w jednym roku powstanie więcej genialnych filmów, które by zasługiwały na większą ilość statuetek. Z oscarami tak niestety było, tak jest i będzie podejrzewam tylko gorzej. Nie jedno wspaniałe dzieło powinno go mieć, a nie ma, inny zaś film, który kompletnie na ten zaszczyt nie zasłużył, został wyznaczony. Szkoda, że oscary nie działają na podobnej zasadzie, co złote palmy w Cannes:/
Dokładnie tak, nic dodać nic ująć, a takim moim wyznacznikiem i granicą solidnych oscarów jest rok 1984 i brak nominacji dla "Scarface".
"Scarface" , to moje osobiste nr. 2 wśród wszystkich filmów, a brak jakiegokolwiek oscara, to już kompletna porażka jeśli chodzi o akademię. Sam Al Pacino, powinien zgarnąć statuetkę, zagrał fenomenalnie, dał nieziemsko wybitny popis gry aktorskiej, szczerze mówiąc, jeden z najlepszych jakie w życiu widziałem. U mnie "Scarface" NAJLEPSZYM FILMEM `84 i jednym z najlepszych obrazów w całej historii światowej kinematografii i żadne nagrody, albo ich brak tego nie zmienią. "Scarface" i jeszcze wiele innych niedocenionych przez akademię filmów jest idealnym przykładem na to, że takich nagród jak oscary, nie ma co traktować serio.
Dla mnie "Scarface" to też wybitne dzieło ,najlepszy film dekady lat 80 , a to, że Al Pacino ma tylko jednego oscara na koncie to już w ogóle jest porażka, jestem w stanie zrozumieć, że za "Ojca Chrzestnego" zgarnął mu go M. Brando, a za "Ojca Chrzestnego II" De Niro i miał też pecha jeśli chodzi o "Pieskie Popołudnie", bo rzeczywiście w tamtym roku nic nie mogło się równać z kreacja J. Nicholsona w "Lot nad Kukułczym gniazdem" , ale brak oscara za "Scarface" , "Bezsenność" czy "Serpico" to jest żałosne, stworzył najlepsze kreacje w tamtych latach, a dostał nominacje tylko za "Serpico".
Jeden oscar na koncie Pacino, to największa pomyłka w historii kinematografii. Powinien mieć co najmniej jeszcze dwa, za Tony`ego Montanę, jak już wcześniej wspomnieliśmy i za "Ojca Chrzestnego 2". Wiesz ja bym dał Al`owi oscara za każdą rolę, bo dla mnie jest on najlepszym aktorem w dziejach kina. On wręcz miażdży swoją grą aktorską. Nie da się słowami opisać jego kunsztu aktorskiego. ARCYMISTRZ!!!
Jak dla mnie Pacino powinien mieć 4 oscary na koncie:
-"Serpico"
-"Scarface"
-"Zapach Kobiety"
-"Bezsenność"
Tak jest;)
Al Pacino, to mój aktor nr. 1.
Potem De Niro, Brando, Nicholson, Eastwood, DiCaprio, Freeman, Hoffman i jeszcze kilku innych najlepszych.
Dla mnie też Al Pacino to nr.1 , ale za to na drugim miejscu mam J. Nicholsona ,a dopiero na trzecim Pana De Niro, potem dość wyrównanie Brando , Eastwood , Hanks , Spacey , Freeman , DiCaprio , Hopkins i może trochę ciebie zaskoczę ale Pitt , bo uważam, że jest naprawdę dobrym aktorem.
Nie zaskoczyłeś mnie, też bardzo lubię Pitt`a, genialny w "Siedem" i "Podziemnym kręgu". O i jeszcze Tom`a Hanks`a uwielbiam, role w "Forrest Gump", "Zielonej mili" czy w "Cast Away", to po prostu majstersztyk.