PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30686}

Sklep za rogiem

The Shop Around the Corner
7,8 4 288
ocen
7,8 10 1 4288
8,2 13
ocen krytyków
Sklep za rogiem
powrót do forum filmu Sklep za rogiem

Obejrzałam ten film, bo dowiedziałam się przypadkiem, że na jego podstawie nakręcono "Masz wiadomość" z Tomem Hanksem i Meg Ryan, który zawsze mi się podobał. Po seansie "Sklepu na rogu", stwierdzam jednak z całą stanowczością, że pierwowzór z 1940 jest pod każdym względem lepszy i o dziwo- bardziej uniwersalny niż re-make. Ja po prostu wpadłam w zachwyt i aż muszę się nim podzielić na forum.

Dla zainteresowanych: dwie sceny randkowe: z "Masz wiadomość" i "Sklepu na rogu" (od 4:50). Różnicę w jakości widać gołym okiem.
https://www.youtube.com/watch?v=WQIjcZLLsug

No, a co mi się konkretnie podoba w “Sklepie na rogu” bardziej niż w “Masz wiadomość” ? Już wyjaśniam.

-Postaci! "Sklep na rogu" nie skupia się wyłącznie na parze głównych bohaterów i ich wątku miłosnym. Bohaterami są pracownicy sklepu i ich szef. Oprócz Klary Novak i Alfreda Kralika mamy tam całą plejadę dobrze rozwiniętych postaci drugoplanowych, które nie stanowią jedynie tła głównej historii, a są jej pełnoprawnymi bohaterami. Każdy z nich ma w sobie coś interesującego. Nawet Rudim, który pojawia się może z 15 minut przed zakończeniem filmu i który wypowiada raptem kilka słów widz się przejmuje. "Masz wiadomość" to tylko Hanks i Ryan, nikogo więcej nie zapamiętałam.

-Humor! Tak powinno się nadal robić komedie. Dużo jest żartów sytuacyjnych, dialogowych, a także postaciowych. Co rusz wybuchałam gromkim śmiechem, a chyba najbardziej podobał mi się motyw sprzedaży papierośnicy z pozytywką oraz monologi Pepiego- chłopca na posyłki. I to, jak Pan Pirovitsch ukrywał się na zapleczu za każdym razem, kiedy szef prosił go o "szczerą opinię".

-Dialogi! To miód na moje uszy. Piękne tam były konwersacje- czy to w tonie poważnym, zabawnym, czy mocno uszczypliwym. Brakuje teraz takich dialogów w filmach.

-Aktorstwo! Każdy aktor jest tutaj genialny - a już zwłaszcza główna para. Zwykle uwielbiam Hanksa, ale niestety do James'a Stewarta nie ma startu. Stewart w "Sklepie" był tak czarujący i ujmujący, że z miejsca się w nim zakochałam. Poza tym był nieziemsko przystojny za młodu- bardzo w moim typie. Razem z Margaret Sullavan mieli niesamowitą chemię (no i podoć w realu ich znajomość też należała do tych „skomplikowanych“). Te ich złośliwości względem siebie, te rozmowy- po prostu iskry latały na wszystkie strony. A końcówka w ich wykonaniu rozczuliła mnie całkowicie.

-Końcówka! Było napięcie, było trochę śmiechu i była ulga, że tak to się skończyło, a nie inaczej. Klara się "psychologicznie pogubiła, ale osobiście jest zadowolona", a Alfred wpiął sobie goździka w butonierkę i podwinął nogawki spodni, ukazując jej swoje łydki odziane w długie skarpety. Taka fajna przyziemna i wesoła, a zarazem bardzo satysfakcjonująca końcówka. W "Mam wiadomość" pojechali tanim sentymentalizmem i hollywódzkim zakończeniem w złym tego słowa znaczeniu- było "Somewhere over the rainbow" i Meg wyznająca Tomowi "Tak bardzo pragnęłam, żebyś to był ty". Echh- no, ja zdecydowanie wybieram wersję oryginalną.

- Miejsce akcji! Rzecz dzieje się w Budapeszcie, co jest bardzo fajną, niestandartową jak na lata 40 w Hollywod filmową lokalizacją. Tworzy to fajny klimat. Wszystko jest więc jakieś takie swojskie, środkowoeuropejskie- także o wiele mi bliższe niż Nowy York. A jakie postaci miały znajome nazwiska! Novak, Kralik, Matuschek, Pirovitsch, Novotna- bardzo mi się to podobało. Chociaż aktorzy byli amerykanami i mówili po angielsku to cała scenografia, napisy były po węgiersku.

-Ponadczasowość! Ten film mimo, że ma już 80 lat dalej podejmuje bardzo aktualne tematy.

*Po pierwsze -wspaniale ukazuje relacje na linii szef- podwładni. Mamy więc szefa, który w ułamku sekundy potrafi przestawić się z krzyków i pretensji wobec personelu na uprzejmą obsługę klienta i z powrotem. Mamy pracownika niższego sztebla, który po awansie (w sumie zasłużonym)zaczyna się mocno szarogęsić. Mamy też dwulicowego oportunistę, który cały czas podlizuje się szefostwu i mu we wszystkim przytakuje. Mamy solidnego, ale też asertywnego specjalistę, nie bojącego sie z szefem nie zgodzić. Mamy w końcu człowieka, który tak boi się utraty posady, że woli w ogóle się nie odzywać- nie wygłaszać żadnych opinii i po prostu w kulminacyjnym momencie zniknąć na zapleczu. Na pewno każdy się kiedyś spotkał w swojej pracy z takimi postawami- ten film ukazał je bardzo przekonująco.

*Po drugie- scena sprzedawania papierośnicy z pozytywką jest genialna! Wszystkie pokazane w filmie triki związane ze sprzedażą są dziś nadal praktykowane. Na przykład “przecenianie” produktów, które tak naprawdę nigdy tak dużo nie kosztowały. Nadskakiwanie klientowi, żeby go przekonać do kupna, zachwalanie produktu i naginanie faktów na temat funkcjonalności- no to wszystko mamy też współcześnie, po 80 latach od premiery “Sklepu na rogu”.

* Po trzecie -mamy subtelnie (i z humorem) wpleciony wątek “me too”. Jak widać molestowanie seksualne w miejscu pracy nie jest wcale zjawiskiem nowym i było już praktykowane w latach 40. XX wieku. Klara, głowna bohaterka “Sklepu” nazywa Alfreda gentlemenem, bo kiedy on jej mówi, że na zapleczu będą układać pudła, to tak właśnie będzie. A w poprzednich sklepach, gdzie pracowała nie było to wcale takie oczywiste.

*Po czwarte i ostatnie: mamy pokazaną miłość dwojga osób, które w realu się nie znoszą, ale za to w anonimowych listach, które ze sobą nieświadomie wymieniają są sobą zachwyceni. Poruszono temat tego, że nasze wyobrażenia o kimś nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością, że często idealizujemy takie "wirtualne" znajomości, tworzymy w swojej głowie obraz tej drugiej osoby i przez taki pryzmat na nią patrzymy. Z drugiej strony bywa też, że pisząc o sobie samych nieco koloryzujemy, przedstawiamy się innym w lepszym świetle. Zderzenie z rzeczywistością bywa więc szokiem. Tutaj wprawdzie medium komunikacji były listy, ale dokładnie to samo dzieje się podczas anonimowych rozmów "online", za pomocą randkowych aplikacji na smartfonach, komunikatorów internetowych, czatów czy tym podobnych. W “Masz wiadomość” z 1998 ten motyw też jest obecny, ale niestety technologia z tamtego okresu jest już na dzień dzisiejszy bardzo przestarzała- A listy? Nikt ich już wprawdzie dzisiaj nie wysyła, ale prototyp pozostał ten sam. No i są bardzo romantyczne;)

No i chyba tyle. Rozpisałam się, ale musiałam po prostu wyrzucić z siebie ten cały zachwyt. To jest film do wielokrotnego obejrzenia, najlepiej w okresie bożonarodzeniowym, lub w nieco gorsze dni. Poprawa humoru i wielki uśmiech na gębie - gwarantowany.

Pozdrawiam!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones