Obejrzałem odnowioną wersję przed zbliżającą się galą oscarową, by odhaczyłem kinofilski obowiązek - zapoznać się z pierwszym triumfatorem tych nagród. Spodziewałem się długich 150 minut poświęconych ramotce sprzed prawie stu lat, a tymczasem otrzymałem żywy, pełen emocji scenariusz, którego powidoki z łatwością odnajdziemy w Pearl Harbor czy Top Gunie. Niesamowicie dobrze się go ogląda, jest bardzo sprawny technicznie jak na swoje lata, a zakończenie pewnie niejedną osobę wzruszy.