Był materiał na Arcydzieło,a przynajmniej na wybitny thriller z przesłaniem. Film na postawie książki Iry Levine'a,tego samego,ktory napisał "Dziecko Rosmary",reżyser, obsada i swietny zalążek historii,miejsce akcji,klaustrofobiczny klimat,i co najwazniejsze genialny (zwlaszcza,jak na tamte czasy) motyw inwiligacji alla Big Brother. Niestety rozmylo sie to wszystko w sosie banalej love story,gdzie wazniejsza od samej akcji,była pupa Sharon Stone. Zeby była jasnosc-uwielbiam kobiece tyłki,a pośladki pani Stone (przynajmniej wtedy) to cud natury. Tyle,ze jak chce obejrzeć ogladac sex na ekranie,to wlaczam pornola. A do tego niestety glownie sprowadza sie Sliver. Naj LO epsze sceny w tym filmie to te inwigilacjne-kiedy Baldwin, jak mlody bóg obserwuje swoją trzodkę. Znakomicie jest to nakręcone. W ogóle caly ten klaustrofobiczne klimat tego budynku jest świetny. Jest oczywiście wątek kryminalny,na czele z mordestwem i on tez jest położony przez twórców. Ciekawe jak wyglądał pierwotny scenariusz napisany przez Estherhasa. On sam mówił, ze strasznie go pociachali. I ja mu wierzę. Tym niemniej oceniam ten film na 7,gdyz mimo tych wszystkich zmian i uproszczeń nadal fajnie sie ogląda i historia,chic banalna jako tako trzyma sie kupy. Nie mówiąc o tym,ze mam wielki sentyment do tego filmu-to taki moj film świąteczny. Czekałem na niego przed gwiazdką. Niestety Święty Mikołaj średnio sie postarał.