Sama inicjatywa zasługuje na dużego plusa, a obecność na ekranie Kane'a Hoddera, Billa Moseleya czy R.A. Mihailoffa (wszyscy trzej wypadają świetnie) ucieszy niejednego fana slasherów. Film lepiej sprawdza się jako komedia - nawet nieszczególnie czarna, bardziej komedia o życiu i niechlubnej pracy ikon horroru. Nie każda scena uderza komizmem, potrafią też twórcy stawiać na żenująco pospolity humor; często jest jednak zabawnie i ekscentrycznie. Na ekranie Hodder może grać bad assa, a w życiu ledwo wiąże koniec z końcem uczestnicząc w g****ch konwentach na zad*piu Luizjany. O tym jest "Smothered" - o urokach i cieniach sławy. Jako horror film sprawdza się gorzej - nie emocjonuje, bywa tandetny. Za wadę należy uznać też chaotyczność, która od pierwszym do ostatnich minut wypełnia to, co dzieje się w kadrze.