Te ich tradycje i prawa plemienne pokrywają się z prawami i tradycjami gangsterów. Dlatego nawet nie zauważyli przejścia od rodziny handlującej kozim mlekiem do rodziny handlującej narkotykami. Od niby plemienia żyjącego zgodnie z naturą do "plemienia przestępczego". Oko za oko ząb za ząb nieważne czy o kozę czy o samolot za milion dolarów, głupie przepychanki aż do całkowitego zniszczenia. Punkt przełomowy w tym filmie i moment, kiedy już wiadomo, że to będzie im się sypać ten ich "świat", ta ich "rodzina" coraz bardziej jest w śrdoku filmu jak on zabija swojego przyjaciela w imie jakiś tam tradycji plemiennych. Przez cały czas go sumienie gryzie o czym mówi na samym końcu filmu, tak jak w ojcu chrzestnym michael corleone zabił swojego brata i potem coraz bardziej go sumienie gryzło. Tutaj w tym filmie zrobił to za namową starego i starej, którzy kierowali się tymi "mądrościami" przodków. Najwięcej się można z tego filmu nauczyć żeby nie wierzyć w jakieś czary, gusła i prymitywne zasady i tradycje plemion półjaskiniowych i że nie ma żadnej różnicy pomiedzy gangsterami i jaskiniowcami.