PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32140}

Solaris

Solyaris
7,3 10 673
oceny
7,3 10 1 10673
7,3 20
ocen krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

Najpełniejszą postacią jest Harey. Obserwowanie jej przemiany z pustej, neutrinowej kukły w istotę ludzką w pełnym tego słowa rozumieniu (poza budową na poziomie subatomowym) jest fascynującym i głębokim przeżyciem. Powiem szczerze, że jej gra, jej postać, wiele razy mnie wzruszyła.
Nie porównuję Tarkowskiego do Lema, bo to tak jak porównywać jabłka i kaszę mannę. Lem jest niedościgniony - jest dla mnie od dzieciństwa kimś, kto nauczył mnie fantastyki i dzięki komu zakochałam się w tym gatunku filmu i literatury. Gdy czytałam Obłok Magellana miałam może 10, może 11 lat i do tej pory pamiętam tamto uczucie, że otwiera się przede mną coś niewiarygodnie niesamowitego i godnego do dążenia doń, tęsknotę i podziw.
Ale wracając do Tarkowskiego. Może pewne sprawy są powiedziane zbyt dosłowne, nie pozostawiając pola na nasze domysły, jednak uważam ten film za bardzo udany. Bo Tarkowski nie stara się być tajemniczy. Dla mnie najbardziej fascynujące jest obserwowanie postaw ludzkich wobec nieznanego. Kris, na ziemi człowiek nauki, na Solaris staje się romantycznym, uwikłanym w czarnej rozpaczy, kochankiem czegoś, co nie jest i jest człowiekiem. Zaczyna mieć dylematy i powoli wpada w szaleństwo. Snaut pozostaje pozbawionym empatii i zamkniętym na Nowe 100% naukowcem (przynajmniej w swojej ocenie samego siebie, bo czy jest prawdziwym naukowcem człowiek, którego główną cechą jest lęk i zaprzeczanie rzeczywistości?).
"Nie rób romansu z zagadnienia naukowego".
Harey zaczyna w pewnym momencie zyskiwać własną indywidualność ("Nie jestem Harey") i empatią, której brakuje pokładowym naukowcom.
W końcu mamy też dotknięty temat Kontaktu (temat, który był obsesją Lema) - i ukazanie wprost, bez niedpowiedzeń, że taki Kontakt jest niemożliwy. Snaut bodajże w którymś momencie mówi, że my nie chcemy podbijać kosmosu, chcemy go tylko rozciągnąć na Ziemię.
Wstyd - oto uczucie, które zbawi ludzkość. Jaka to prawda. Ludzie nie mają wstydu - zachowują się jak właściciele Ziemi, jej darów i bogactw, i wszystkich innych istot, które zdaniem człowieka, stoją niżej, więc można je zabijać, wykorzystywać, maltretować, w jednym celu - egoizmu - dla zysku i zaspokojenia własnych fanaberii i nakarmienia swoich diabłów. Zabijamy, niszczymy, marnujemy bezrefleksyjnie naturę, zwierzęta, innych ludzi, których uznajemy za gorszych od nas, bo nie przyjmują wartości reprezentowanych przez silniejszych ekonomicznie lub wyznają inne poglądy, religię niż silniejsi ekonomicznie. Dopóki człowiek nie zacznie odczuwać wstydu, nie zrozumie, czym jest odpowiedzialność. O tym mówi Tarkowski, a także Lem.
W Solaris najbardziej odpowiedzialną osobą jest Harey, która rozumie, co będzie lepsze "dla nich obojga". Niestety ma racje, stając się odpowiedzialną za Krisa i jego życie, zgadza się na swoją zgubę, bo to rzeczywiście jedyne sensowne wyjście z tej patowej sytuacji.

ocenił(a) film na 7
Nina281

Bardzo ładnie napisane. Idealne uzupełnienie moich rozważań o tych kilka myśli.

ocenił(a) film na 8
Nina281

...brawo...
zgadzam się z Nina281 całkowicie: trafnie, z widoczną klasą samą w sobie, czuję i odbieram tak samo...
mój ukłon i szacunek dla Ciebie...

użytkownik usunięty
Nina281

Ja odczytałem ten film nieco inaczej, trochę na bardziej duchowym poziomie. Dla mnie jest to film o poszukiwaniu Boga, "nieznanego", o świadomości, o barierach jakie nas spotykają na tej drodze w "nieznane", etc. Nie będę tutaj pisał wszystkiego, bo każdy i tak inaczej ten film odbiera (całkiem słusznie zresztą) i ja zwykle przy takich filmach nie czytam czyichś interpretacji, żeby się nie zasugerować, bo zwyczajnie nie na tym to wszystko polega, chociaż czasami może to komuś pomóc i wskazać drogę.

Film rzeczywiście nie jest łatwy, niemniej oglądałem go drugi raz i - mam nadzieję - nie ostatni. Parę rzeczy rzeczywiście są podane dość jawnie, ale to do nas należy "posklejanie tego w całość" i odebranie tej całości tak jak czujemy sami, a to będzie zależeć od tego czym dla nas samych jest owa "solarystyka", czym dla nas jest to poszukiwanie "nieznanego", "matryca" lub chociażby "domek nad jeziorem", wokół którego snuje się Kris na początku filmu.
Osobiście też bardzo lubię takie odczytanie postaci, jako symbole, a nie osoby, bo to zawsze pozwala na zuniwersalizowanie przekazu i odczytanie go nieco głębiej ponad powierzchownością np. eksperymentu naukowego.

Co do wałkowanego w innych wątkach tematu: Lem czy Tarkowski, to twórca zawsze ma prawo zrobić ze swoim dziełem to co mu się podoba. Gdyby miał robić kopię tego co zrobił Lem i wiernie oddać sens książki, to po co w ogóle robić film? Przede wszystkim każdy ma prawo odczytać dzieło literackie po swojemu, nawet tak jak nie myślał autor, już nie mówiąc o tym jak tworzy własne dzieło. I tak samo ja mam prawo odczytać dzieło Tarkowskiego tak jak czuje i rozumuje, nawet jeżeli nikt tego tak nie odczyta, to właśnie na tym polega moc sztuki i nasza wolność indywidualnego jej odbioru. Tak zresztą jest ze wszystkim, nie ważne więc czy 'zrozumiem sens' danego działa, tylko jak ono na mnie wpłynie, jakie odczucia i przemyślenia wywoła. Być może są filmy, gdzie to ma mniejszy sens co pisze, ale na pewno w tzw. alegorycznym czy symbolicznym kinie ma to szczególny sens.A bez wątpienia Tarkowski przedstawicielem takiego kina jest.
A to, że ktoś później śmieje się z naszego "szukania drugiego lub trzeciego dna" (aluzja do innego wątku, który przeczytałem na forum), to już jego własny problem. Moim zadaniem jest mieć dobrą zabawę kiedy oglądam dane dzieło filmowe, a ona jest wtedy kiedy dostrzegam coś więcej, odkrywam ukryte znaczenia. Nie na siłę, a kiedy przychodzą one spontanicznie, bo wtedy to ma największą wartość. Wtedy jak to mówił Tarkowski "nie konsumuje kolejnych filmów jak butelki coca-coli", a rzeczywiście poszukuje w nich "czegoś więcej".

Są oczywiście filmy, którym bliżej do takiej konsumpcji i taka rozrywka też jest potrzebna, ale takie podejście w przypadku takich dzieł jak "Solaris" na pewno jest niewskazane. Załóżmy, żebym nie miał żadnych przemyśleń podczas filmu, czy mam prawo mówić np., że to wydmuszka, czy po prostu lepiej przyjąć z pokorą, że może na dzisiaj film do mnie "nie przemówił". Ta druga opcja na pewno jest bardziej konstruktywna i sam po drugim seansie tego filmu dalej uważam, że niewiele rozumiem. Dzięki temu robię w sobie miejsce na kolejną odsłonę, może za kilka lat.

Zdarzyło mi się kiedyś na koncercie Bajmu słyszeć tekst, który równie dobrze mógłby być jakimś typowym tekstem disco-polo załóżmy o podrywaniu kogoś i spontanicznie przyszło mi zrozumienie "drugiego dna" tego tekstu. I nie ważne czy autor miał intencje takie, żeby to drugie dno tam było czy nie, ważne, że ja to zarejestrowałem, co było wzbogacające wewnętrznie. Gdybym miał się od tego odciąć i uznać, że "to wszystko bzdury" jak mówi bodajże Snaut do Krisa, to równałoby się to z duchowym i intelektualnym samobójstwem.



Nina281

Nina281 - bardzo ciekawy komentarz, z którym sie zgadzam w całości.
Dodałbym jeszcze parę kwestii.
Scena zmartwychwstania Harey, skomentowana dość brutalnie przez Snauta. Metafizycznie - to jest nawiązanie wprost do chrześcijaństwa. Na poziomie gry aktorskiej - świetnie zagrane przez Natalię Bondarczuk (zmartwychwstanie nie jako proces budzenia się, ale jako gwałtowny proces przebiegający skokami). Dodatkowym smaczkiem tej sceny jest silny wątek erotyczny (jedyny taki moment w całym filmie). Ten wątek erotyczny, którego nie ma ani w książce, ani w filmie (poza tą sceną) jest ciekawy, bo z drugiej strony relacja fizyczna między Krisem a Harvey nie budzi chyba wątpliwości. Lemowi i Tarkowskiemu chodziło jednak zapewne o to, aby uciec od skojarzeń z lalkami erotycznymi. Motyw erotyczny w zmartwychwstaniu Harey służył moim zdaniem Tarkowskiemu do podkreślenie jej uczłowieczania.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones