Przyznam, że nie potrafie rozkminić tej sceny. Poza tym, że jest jedną z najpiękniejszych filmowych scen pod względem wizualnym to nie bardzo mogę ją sobie z czymś połączyć w kontekście całego filmu.
Ktoś coś?
Też mam problem. Pierwsza myśl, że oto szum aut niby napędzanych turbiną gazową i z jakimś niby ruchem autonomicznym nagranym w miejskiej dżungli jakiej azjatyckiej metropolii jako wizji (modernistycznej) przyszłości, podczas gdy początek z krajobrazem i tradycyjnym domem jest antymodernistyczny. Żenujące naiwnością wyobrażenie nowoczesnej wielkomiejskiej przyszłości czy smutna wizja "betnozy"?