Gdybym nie znał książki pomyślałbym, że do kolejna ekranizacja Dicka (nigdy nie polubiłam tego pisarza może poza "Ubick" i "Człowiek z wysokiego zamku").
Z książki wzięto (powyrywano) fragmenty i zrobiono jakiś horror - niby jakoś się na Ziemię te "twory" przedostały i kto wie co wykombinują.
Jednym z założeń w książce było, że istnieć mogły tylko w stabilizującym polu Oceanu.
I ten brak Oceanu. Przy dzisiejszych możliwościach komputerowych, pięknie by można pokazać formy jakie wytwarzał (trójwymiarowe modele równań wyższej matematyki).
Czy Lem wyraził w ogóle zgodę na ekranizację? Pod koniec życia lekceważył swe powieści, machnął ręką za jakiś czek?
Na początku zaznaczę, że filmu nie widziałem.
W książce nie było założenia, o którym piszesz. Były rozpatrywane hipotezy - albo energia stabilizująca pole jest dostarczana z oceanu, albo z tworów F, ale nie było to rozstrzygnięte.
Lem zgodę oczywiście wyraził - dla forsy, jak sam mówił. Miał chyba też zakontraktowane, żeby nie wtrącać się do scenariusza. Zdaje się, że do końca życia nie obejrzał tego filmu.
pzdr
O tym nie słyszałem, ale wydaje mi się, iż Lem był by do ego zdolny hehe Sapkowski chyba do dziś żałuje, że zgodził się na ekranizacje Wiedzmina.
Pisarz może chyba tylko procesować się o zniekształcenia. A z tego to się filmowcy wyłgają łatwo. Mało jest krytyków co wiedzą lepiej "co poeta chciał powiedzieć"?
Filmowcy uważają się za coś lepszego niż jakiś tam autor. Zauważcie, że tutaj już się nie podaje w danych o filmie na podstawie jakiej książki powstał.
Lem byl tak sie sklada byl baaardzo zadowolony z tej ekranizacji. Pamietam jego slowa.
Stanisław Lem o Solaris:
Trudno porównywać książkę, kilkaset kartek papieru zapisanych prawie pół wieku temu, do zaawansowanego technologicznie obrazu, wykorzystującego szczytowe osiągnięcia techniki filmowej i komputerowej, nad którym pracował cały sztab ludzi. Wizja artystyczna Soderbergha wydaje się przemyślana i konsekwentna, pozostaje jednak w pewnym oderwaniu od pierwowzoru. Reżyser na pierwszy plan wysunął tragiczną miłość Krisa i Harey- element emocjonalny zdecydowanie dominuje nad intelektualnym. Solaryjski ocean jest wielkim nieobecnym! Film ma swój niepowtarzalny, obezwładniający widza klimat. Nasycenie światłem, kolorystyka, ujęcia, muzyka, gra aktorska, oszczędne użycie efektów specjalnych, przejrzysta narracja - wszystko to tworzy dzieło niezwykłe, zaskakujące, prawdziwie nowatorskie. Soderbergh popełnił kawałek ambitnego, artystycznego kina - trudny do zgryzienia orzech dla masowego odbiorcy karmionego hollywoodzką papką.
https://film.wp.pl/lem-o-filmie-solaris-6024840460636801a