temat przemaglowany, ale i tak napiszę co chcę :p
najpierw zobaczyłem film - jak najbardziej mi się spodobał. Poza jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych miał ten specyficzny klimat.
Ostatnio przeczytałem książkę i byłem zdziwiony tym, że w zasadzie wiele pozostało bez zmian, ale mimo to oba dzieła są o czym innym!
w skrócie: film skupia się raczej na psychice, natomiast książka na filozofii.
pełno w niej jest opisów, wywodów i historii na temat najważniejszego bohatera drugoplanowego czyli tytułowej planety-organizmu. Natomiast w filmie o ile pamiętam to Solaris widać w paru scenach i jest to tylko symboliczne.
No ale to tylko interpretacja/przeinaczenie reżysera, który z książki tylko czerpał inspirację. Właściwie wykorzystał książkowe tło do przedstawienia tematu ludzkiej psychiki i uczuć, które u Lema były tylko częścią całej historii. Stąd też w filmie mamy wątek "dodatkowy" - historię związku Kelvina z Harey/Rheyą.
Myślę, że z Solaris można by zrobić film będący wierną adaptacją, bo temat w sumie nadal jest oryginalny (ogromny obcy twór, z którym nie możemy się porozumieć), ale dzieło Soderbergha jest niezłe i tak.