Świetny film, dobre aktorstwo, rewelacyjna muzyka, polecam jeśli ktoś się zawiódł na czarnym łabędziu :p
Podobnie jak dla Ciebie, dla mnie również film rewelacyjny. Pod każdym względem. Na pewno długo go nie zapomnę. 9/10.
SPOJLERY. Dobry, w każdym razie choroba i jej postępy były chyba lepiej ukazana niż w "Pięknym umyśle". Ale jak widać poprawność polityczna ma się całkiem dobrze i nie podobało mi się, że tym geniuszem muzycznym był czarny. Kto uwierzy w taką egzotykę skoro czarni słuchają co najwyżej Snoop Dogga, Busta Rhymes i temu podobnych bluzgów? Oczywiście wyjątki się zdarzają, ale jakże to zabawnie wyglądało, gdy w filharmonii, oprócz niego, siedzieli tylko biali:-) Ciekawie zarysowane były momenty zwątpienia Roberta D.J. w swoją misję choć w rzeczywistości po rzuceniu się na niego w pięściami przez głównego bohatera, nadarzyła się okazja (niebezpieczeństwo dla otoczenia), by umieścić go w szpitalu, nafaszerować lekami, a leczenie objawowe na pewno skutkuje. Natomiast na pewno nie zostawiać chorego psychicznie człowieka na własną rękę, motywując to, jak odczułem, "chęcią uszanowania jego wolności". Generalnie może być, do jednorazowego obejrzenia.
A ilu białych słucha Bacha, Mozarta czy Frescobaldiego? Ilu białych zna wspaniałych czarnych, muzyków - Wyntona Marsalisa, Leontyne Price czy Kathleen Battle? Wszystko można generalizować.
Inna rzecz, że czepiasz się poprawności politycznej, bo głównym bohaterem filmu jest czarnoskóry, a film opowiada autentyczną historię. zarówno Nathaniel Ayers, jak i Steven lopez są postaciami prawdziwymi - nawet ich nazwiska nie zostały zmienione w filmie.
Z drugiej strony stare dokonania busta Rhymesa nie są takie złe. Dawniej Snoop też potrafił nagrać coś ciekawego. Co do obecnej twórczości Snoopa - mam o niej, delikatnie mówiąc, złe zdanie, a nowości Busta Rhymesa nie słyszałem.