Film według mnie fenomenalny. Pod każdym względem. Są jednak trzy kwestie, które zasługują na szczególne wyróżnienie. To świetna kreacja Ewana MacGregora. Postać którą gra jest głęboka, wewnętrznie spójna i bardzo ciekawa. Druga kwestia to muzyka. Świetnie dobrane kawałki idealnie pasują do rozwijającej się fabuły. A po trzecie to właśnie fabuła spina całość rewelacyjnego filmu. Mam wrażenie, że film czerpie nieco z Drive'a Refna zarówno w kwestii postaci jak i połączenia obrazu z muzyką. O ile jednak Refn pokazuje brutalną baśń w czasach współczesnych to Son of a Gun ma torszkę inny cel. Mianowicie opisuje realistyczne perypetie kilku ludzi znajdujących się w orbicie silnej osobowości granej przez Ewana. Film naprawdę warty uwagi. Moja ocena to 9 na 10. Odejmuję jedno oczko za minimalnie nierealistyczną relację między dwoma protagonistami. No i te nieładne paznokcie JR. W sumie nie wiem jak film pt San Andreas ma podobą ocenę co ten film. Nie pojmuje ludzi any more.