Byłem dzisiaj na pokazie przedpremierowym i wytrzymałem godzinę. Nie byłem odosobniony, bo przede mną wyszło około 10 osób. Przyciagniety świetna obsada i niezlym trailerem spodziewałem się kina lekkiego, z dobrą muzyką. Nie wiem kto nazwał ten film współczesnym "love story" ale powinien za takie sformułowania mieć zarzuty prokuratorskie. Zdecydowanie nie polecam.
Pierwszy raz w życiu wyszłam z kina w trakcie trwania filmu. Po godzinie zmęczyło mnie już oglądanie i nie byłam w stanie kontynuować...
Większość poszła na świetną obsadę i nie wiedziała co idzie za filmami Malicka. To musiało być bolesne rozczarowanie. W końcu to jego pierwszy film w naszch kinach od 2011 i jeśli ktoś nie wie, że on kręci snuje bez scenariusza to nie dziwię się reakcjom.
U mnie było z 20 osób i wszyło 10, a przysypiały 3-4 osoby.
po więcej zapraszam tu:
http://maritra.pl/2017/05/song-to-song-2017-recenzja-przedpremierowa.html
U mnie nikt nie wyszedł, za to kręcili sie, jakby mieli robaki.
Mnie ten film z każdą sekwencją jakby wyciszał.
W dobrym znaczeniu tego słowa.