Dupy nie urywa ale można obejrzeć. Jak na horror to mało przerażający. Sceny zabijania ludzi były obrzydliwe a nie straszne. Najbardziej się bałam tego widoku jak robili mu zastrzyki :P Arcydzieło to nie jest ale nie żałuję że obejrzałam :)
Aha, a poza tym główny bohater ładny, więc jak są nudne sceny to jest na kogo się pogapić :D
No i ta brunetka (Jaime Murray) też śliczna :D Zgadzam się, film nie jest arcydziełem, ale od biedy można obejrzeć. Ogólnie może być.
"od biedy" - to dobre stwierdzenie. skrajnej biedy. bo teksty są tak sztucznie wzniosłe, tak nadęte, jakby z horrorku klasy Y chciano przy okazji zrobić szekspira. nagle z chwili grozy czy sceny śmierci przejście , nie że płynne - drastyczne przejście, do scen pseudoromantycznych . zlepki aforyzmów i ton aktorów, jakby usilnie próbowali zagrać Konrada z III części "Dziadów" lepiej od Holoubka, ale, kurna, mieli przy tym jakieś problemy żoładkowe. nie drażniła was sztucznie uśmiechnięta przez 99% filmu twarz tej (fakt, max seksownej ;p) brunetki? to z kolei próba wrzucenia złej "królowej śniegu" do kiczowego amerykańskiego kina :) i kolesie w lateksowych płaszczach, okularkach... jakaś parodia agentów z "Matrixa" :)
zlepka całego gówna tego świata. ze wzniosłymi rozmowami. i aktorem od głównej roli, któr każdą emocję grał tak samo - rozdziawiając usta i ruszając żuchwą :D
3/10, z racji, że mam dobry humor