Tak, zgadza się - miał premierę podczas ukupacji, był jednym z siedmiu premierowych polskich filmów,
które Niemcy zdecydowali się wpuścić na ekrany.
"był jednym z siedmiu premierowych polskich filmów', miło by było gdybyś te 7 tytułów wymienił, sam jestem ciekaw jakie to perełki :)
Mogę wymienić... wiele z nich znane, niektóre się nie zachowały: "Sportowiec mimo woli", "Ja tu rządzę", "Złota maska", "Żona i nie żona", "Żołnierz królowej Madagaskaru", "Testament profesora Wilczura", "Przez łzy do szczęścia". "Sportowiec..." był jedynym filmem w pełni zmontowanym i gotowym do eksploatacji, reszta podobno została zmontowana już podczas okupacji, dzisiaj już nie wiadomo
czy przez samych Niemców czy Polaków za zgodą okupanta, bo żadna dokumentacja się nie zachowała. Oprócz tego grano trochę
filmów polskich z lat trzydziestych. Oczywiście tylko komedie i melodramaty bez patriotycznych podtekstów. Często wycinano jakieś fragmenty i zmieniano czołówki, ale nie zawsze. Marian Kociniak wspominał kiedyś że w czasie okupacji był w Warszawie na
(niezachowanym już dziś) "Bolku i Lolku" Waszyńskiego z Dymszą.
mnie bardziej interesuje, kiedy był kręcony - bo chyba na początku (styczeń, luty??) a nie na końcu '39??
Film był kręcony jeszcze przed wojną w zimie 1939 roku.Kilka filmów kręconych w tamtym czasie Polacy nie zdążyli już zmontować i zrobili to Niemcy wystawiając potem nieco spóżnione premiery.Były takie filmy jak trzecia część przygód Bajtarów ze Lwowa gdzie nakręcono już zdjęcia ale wszystko spłonęło podczas kampanii września.
może zmuszono polaków do zrealizowania tego filmu może dali im na to środki i zamówili sobie te 7 filmów żeby Niemcy mieli sobie na co pójść do kina... w każdym razie film jest tak dobrze zrobiony i zagrany, że gdyby tamtejsi twórcy teraz zmartwychwstali to zmarliby ponownie widząc jak sie polskie kino stoczyło a przecież oni nie mieli tak zaawansowanej techniki co teraz to co by sie działo gdyby wtedy mieli 3D :)
Niemcy nie chodzili na polskie filmy, poza tym w kinach działających podczas okupacji w Polsce grano mnóstwo filmów niemieckich
i austriackich. Chodziło o rzucenie czegoś dla Polaków i stwarzanie pozorów "normalnej rzeczywistości" i pokazanie jak to okupanci są "dobrzy" i "kulturalni" :) Mimo bojkotowania kin wiele osób chodziło na te premierowe polskie filmy (a już na "sportowca" zwłaszcza) ustawiały się gigantyczne kolejki a ceny biletów dochodziły do jakichś rekordowych sum. Jedyny minus to taki że pieniądze z polskich kin szły na zbrojenia Niemców (stąd "Tylko świnie siedzą w kinie") ale w takich czasach zobaczyć ulubionych polskich aktorów w polskim filmie to było naprawdę COŚ... w ogóle pozwalało to na chwilę zapomnieć o tym całym koszmarze... niestety na chwilę.
Racja, była, słuszna uwaga, ale w tych latach w polskich kinach przypominano też wiele filmów,
które miały swoją premierę dużo wcześniej (niektóre nawet z pierwszej połowy lat trzydziestych). Najstarszy z polskich to komedia "Każdemu wolno kochać" Krawicza i Warneckiego z 1933 roku.
Z austriackich wyświetlanych u nas podczas okupacji to m.in. "Szept miłości" z 1935 i "Muzyka dla ciebie" z 1937 roku (oba filmy były już zresztą wcześniej na polskich ekranach w II RP, krótko po
premierze wiedeńskiej i berlińskiej potem wróciły).
Nie szkodzi, wcale nie głupie. Jak wiadomo w kinach na ogół idą nowe filmy więc... ale tak, sporo było w Polsce w czasie okupacji filmów sprzed 1939 roku, które w większości były już wcześniej u nas wyświetlane. Wśród nich także wiele naszych znanych i lubianych. Musiały mieć tylko jakąś neutralną tematyką, nie posiadać jakichś patriotycznych akcentów. Wśród niemieckich też głównie komedie i melodramaty, jakieś silnie propagandowe, które w Rzeszy powstawały oczywiście do nas nie trafiały, bo wiadomo że nikt by tego nie chciał w Polsce oglądać. Z tego co pamiętam Marian Kociniak opowiadał w jednym z wywiadów, że podczas okupacji po raz pierwszy oglądał film "Bolek i Lolek" Waszyńskiego z Dymszą z 1936 roku, którego żadna kopia do naszych czasów się niestety nie zachowała. Taka ciekawostka :)
No tak, grali w nim niestety polscy aktorzy i to bardzo dobrzy między innymi Samborski (podobno nie do końca z własnej woli) i Józef Kondrat (stryj Marka Kondrata) i masz rację, rzeczywiście był pokazywany u nas, co muszę przyznać jest dosyć zaskakujące. Nie przypominam sobie, żeby "Heimkehr" figurował gdzieś w wykazie filmów, które grano dla Polaków... prawdopodobnie nigdzie w repertuarze polskich (czy też "polskich" jak kto woli) kin się nie pojawił, bo byłoby to trochę dziwne. Jedyne logiczne wytłumaczenie to takie, że musiał być grany na terenie Guberni Generalnej w Polsce, ale w kinach przeznaczonych tylko dla Niemców. Nie wiem jak w Krakowie, ale w Warszawie jedno z takich kin "Nur für Deutsche" to "Kammerlichtspieltheater" przy Marszałkowskiej.
Pojawił się pod sam koniec (kręcony częściowo w Polsce) pechowy niemiecki "Titanic", niewątpliwie zawierający elementy nazistowskiej propagandy, ale nie tego rodzaju.
Kiedy dzisiaj pokazuje sie filmy typu "Poklosie", "Ida" itd. (abstrahuje juz od prawdziwosci wydarzen w filmach itd.) to dużą część Polaków przekonuje o tym, że Polacy są okrutni i fałszywi, myśle, że "Heimkehr" też nie jednego "polaka" z II RP przekonałby, ze Polacy zasluzyli na swój los.
Pokłosie to film czysto propagandowy, Ida trzyma minimalny poziom obiektywizmu mimo wszystko, ale chodzilo mi o to, ze prezentuje sie na wyzszym stopniu filmy w ktorych to Polacy sa mordercami a nie na odwrót.
Ida nie jest filmem historycznym i żadnego obiektywizmu nie musi trzymać. Ale jednak zgodziłbym się co do tego, że mimo iż jest to świetny film, błędem było promowanie go zagrancą i wystawianie od oscarów.