Po obejrzeniu pierwszej części, muszę stanowczo powiedzieć, że reżyser zrobił postępy - taka dawka emocji mogłaby uśmiercić emeryta. Gdy dwóch bandziorów napadło na hotel, przyszedł Jezus, który zamienił napad na "kółko wzajemnej adoracji", zaczął wszystkim mówić jakie mają grzechy a jednej kobiecie nawet skonfiskował heroinę. Wszyscy uważnie go słuchali podobnie jak ja siedząc przed telewizorem. Co tutaj więcej mówić? No na pewno to, że czekam na trzecią część "Jezusa barmana". Tak jak mówiłem film zrobił postępy... 3/10