Francuska wieś. Wśród bujności zielonych traw i cykania świerszczy, nestor rodu Dominicich spokojnie wędruje ze stadkiem swoich kóz u boku. Jest pełnia lata i wydaje się, że nic nie może zakłócić tego bukolicznego piękna.
Sielski obraz zostaje jednak splamiony krwią za sprawą okrutnej i tajemniczej zbrodni, która stała się jednym z najtwardszych orzechów do zgryzienia dla francuskiego wymiaru sprawiedliwości.
W ciepłą noc, przy wiejskiej drodze zostaje zamordowana można angielska rodzina. Podejrzenia padają na członków rodziny Dominicich, którzy mieszkają w pobliżu.

W pierwszej połowie lat 70., we Francji modne były filmy z gatunku thrillerów rozgrywających się na przestrzeni sielskiej ( dla przykładu: "Narkotyk", "Spalone stodoły", "Wdowa Couderc" ), gdzie wiejska klanowość zostaje wnikliwie sportretowana. "Sprawę Dominichcich" również można przypisać do tego gatunku, z jedną uwagą - ta historia została oparta na faktach.

Dominici sprawiają wrażenie rodziny zamkniętej we własnym kręgu, odkąd podejrzenia padły na nich, mechanizm kłamstw i tajemnic został uruchomiony na stałe. Rozpoczął się wir wzajemnego oskarżania, zrzucania winy i publicznego prania brudów.
Zaskakujące jest jak niedbale i niefachowo zostało przeprowadzone całe śledztwo dot. zabójstwa angielskiej rodziny. Przegapiono masę faktów, poszlak, bezmyślnie zatarto ślady i wyciągnięto pochopne wnioski. Oskarżenie oparto jedynie na czyichś słowach. Na pytanie "Czy można skazać człowieka bez żadnych dowodów", znajdziecie odpowiedź w filmie.

Film pełen jest tajemnic i niewyjaśnionych kwestii (np. nie wiadomo dlaczego Anglicy nocowali pod chmurką przy ruchliwej drodze). Scenariusz posiada pewne niedostatki, dzięki czemu całość trochę rozczarowuje, jednak po trosze rekompensuje to obsada. Na uwagę zasługuje szczególnie wspaniała rola legendarnego Jean'a Gabin'a i Victora Lanoux.