Pomijając już fakt, że do roli chyba się nie przyłożyła, to na ekranie łącznie widzieliśmy ją niecały kwadrans.
Myślałem, że w latach 70'-90' oscarowe jury jeszcze oglądało filmy, które nagradzało.
Mimo, że jestem fanem Meryl to w tym filmie zbytnio się nie popisała, a co najdziwniejsze, za lepsze role nie dostała Oscara, ale za tą słabszą to już ma. F*ck logic.
Podobna sytuacja jak z Anką Chata-łej w Les Miserables (osiek za kwadrans na ekranie). Ale tym ostatnim zdaniem to szczerze, compadre, You made my day ^^
W jej przypadku bilans wyszedł akurat na zero, bo biorąc pod uwagę konkurencję, mogła spokojnie dostać Oscara za TDKR.