Po prostu piękny film. Zacznę od tego, że zmiana tytułu na właśnie taki, była strzałem w dziesiątkę. Same te trzy słowa opisują dosadnie relacje między czterema głównymi bohaterami. Dziecięce aktorstwo czwórki - Will Wheaton, River Phoenix, Corey Feldman i Jerry O' Connell - chyba najlepsze w historii kina, ciekawe role Kiefera Sutherlanda, Bradleya Gregga i oczywiście Johna Cusacka. Niemal w stu procentach wiernie oddana treść i klimat opowiadania. Wzrusza, chwyta za serce, a chwilami nawet straszy. Rob Reiner, tak samo, jak później przy "Misery", odwalił kawał dobrej roboty. Ale tutaj z trochę lepszym skutkiem.
10/10