Niesamowite jest to, że tak przyziemna historia staje się magiczna. To dowód na to, że świat może być piękny, a życie może być bajką, wystarczy ubrać się w dziecięcą naiwność i z torbą na plecach ruszyć przed siebie w poszukiwaniu przygody.
Polecam "Cztery pory roku" Stephena Kinga. Zanim zostanę zbojkotowany, pierwsze dwie nowele Skazani na Shawshang i ostatnia Metoda oddychania nie odbiegają od tematu ()co nie znaczy że nie są warte przeczytania to Ciało i Zdolny uczeń to klasyka. Pozdrawiam
Zaczytuję się właśnie w Kingu, ale od strony horroru. Myślę, że z czasem dojdę również i do tego tytułu. Dziękuję za wskazówkę, również pozdrawiam.
Tak właśnie, żeby zrozumieć ten film trzeba potrafić cofnąć się w czasie i przypomnieć co nurtuje umysł 12 latka :)
w dzisiejszych czasach dzieci nie rozmawiają w sposób w jaki przedstawiono to na filmie... nie wiem jak było kiedyś, niektóre dzieciaki na tym filmie zachowywały się bardzo dojrzale, co patrząc z perspektywy obecnych czasów wydaje się mało realne, bo dziś większość młodzieży zachowuje się jak hołota pozbawiona wartości
Są mądrzejsze i głupsze dzieci. Ale zauważ też, że praktycznie w każdej książce czy filmie dzieci zachowują się dojrzalej niż w rzeczywistości. Co do samego filmu to zgadzam się w 100% z Arel - tak prosta opowieść, a tak cudowna - nie uwierzę nikomu, kto powie, że podczas seansu nie tęsknił za swoim dzieciństwem... Dla mnie arcydzieło, najlepsze opowiadanie Kinga i równie dobry film.
to prawda, ale hmm film jest też trochę jakby o moim dzieciństwie/młodości - bez netu, komórek i reszty badziewia, które przesłania szereg małych, ważnych relacji. dlatego takie to nieco "sztuczne", ale prawdziwe. film podobał się, bardzo ładne plenery, szkoda tylko Rivera, dzieciak dość dobrze się zapowiadał. po seansie miałem kilka fajnych flashbacków z dzieciństwa - kosmos, tak dawno a jakby przed chwilą
To prawda co piszesz , wskazująca jednak , w jak nieprawdopodobne szambo zakłamania wchodzimy zanurzając się w życie , skoro potem spoglądamy w przeszłość z taką tęsknotą za skrawkiem autentyczności młodzieńczych przyjaźni.
Młodzieńcza przyjaźń wydaje mi się zdecydowanie bardziej oryginalna , niż późniejsza tzw. miłość - jakże często obarczona mnóstwem zależności i interesików , niemalże "wymuszona" hormonami , oraz życiowymi koniecznościami, bo inaczej któż by się w "to" pakował , dlatego preferuję niezbyt liczne filmy o przyjaźni ponad ocean bezsensownych harlequinopodobnych bzdur.