Patrząc obiektywnie od dłuższego czasu wydaje mi się, że problemem jest mała ilość produkowanych pełnometrażowych, fabularnych filmów w Polsce. Więcej jest komisji, festiwali niż samych filmów. Liżą tyłki sami sobie we własnym gronie, przyznają nagrody jak popadnie, dla kolegi ze studiów, dla koleżanki. Budżet na film przyznawany po znajomościach.

Dlaczego taka inicjatywa jak Victoria upadła ? Czemu na tak ciekawy scenariusz, zresztą na podstawie niezłej książki producent dostał odpowiedź, że od Państwa to on złamanego grosza nie dostanie, bo chce zatrudnić zagranicznego reżysera. Przecież film będzie dalej polski, kręcony u nas, z polskimi aktorami, ze świetną muzyką (która już powstała) Jarka Papaja.

Dalej kochani kręćcie badziewia w stylu ostatnich kilku lat, bzdury w stylu stacja, sztos 2, jakieś lejdisy czy sterony.

To była komedia? Chyba jak Lubaszenko parskał to może, prawdę mówiąc niby te dialogi czy sytuacje, które miałyby (choć i to tak wymuszone) podchodzić pod komedię były zwyczajnie nieśmieszne, a raczej takie robione na siłę. To tak jakby opowiadali w co drugim filmie ten sam kawał...

Ogólnie film nie był jakiś zły, choć trochę mnie przeraża jak powstają filmy, gdzie jest pokazana straszna bieda, wieśniaki, pijaki i w ogóle kraj 4 świata. Nie każda wioska jest zabita dechami i tak wygląda. Zamiast pokazywać ludzi od pozytywnych stron, to w każdym filmie, w którym przejawia się moty wsi jest to samo: biedota, stare dziady, które jeżdżą na krowach, menele, dresy, zimno, nieprzyjemnie, taki szary obraz jak w jakimś kazachstanie... a przecież można by to odwrócić...przynajmniej w filmie ;)