- Cierpię na bezsenność...
- A próbowałeś zażyć 40 tabletek od razu?

Do tej pory myślałem, że najlepszym filmem o obozie jenieckim jest "Wielka ucieczka" Johna Sturgesa. Żyłem z tym przekonaniem przez ostatni rok. Do wczoraj. Teraz już wiem, że jakieś dziesięć lat przed filmem Sturgesa ktoś inny opowiedział podobną historię ciut lepiej. CHociaż właściwie jedyne, co łączy te dwie produkcje to miejsce i czas akcji. "Stalag 17" bez wątpienia jest dramatem wojennym. Ale jest również genialną...komedią. Tak, komedią, w dodatku taką, na której co pięć minut (albo i częściej) wybucha się śmiechem. Pełną kapitalnych postaci (takich jak np. Zwierzak) i dialogów. Mamy tu także elementy filmu szpiegowskiego, więc nie brak też napięcia. Billy Wilder po raz kolejny udowodnił, że miał ogromny talent. Po prostu arcydzieło!

10/10

P.S. A oto list, jaki dostał jeden z filmowych jeńców: "Kochanie, nie uwierzysz, ale znalazłam na ganku cudownego bobasa i postanowiłam go zatrzymać. Nie uwierzysz, ale ma moje oczy i nos":)