PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30808}
7,9 33 476
ocen
7,9 10 1 33476
9,0 27
ocen krytyków
Stalker
powrót do forum filmu Stalker

Seans numer dwa utwierdził mnie w przekonaniu, że film nie jest arcydziełem, Tarkowski
zaś nie powinien był zostać reżyserem, lecz poetą.
Już to chyba gdzieś kiedyś pisałem. Film nie jest zły, absolutnie. Ale tylko tyle.

Jeżeli nikt się do tej pory nie obraził, to miałbym także prośbę - czy mógłby mi ktoś, kto zna
się na rzeczy, zaproponować książkę, tudzież książki, które traktują o Bogu, z punktu
widzenia, powiedzmy, mniej wobec Boga sceptycznego? Ateistycznych źródeł mam już
dosyć, i chętnie zapoznam się z argumentami drugiej strony sporu. Oczywiście, o ile takie
argumenty w ogóle istnieją. Ale chyba istnieją. Proszę ładnie, będę wdzięczny.

ocenił(a) film na 10
Domin_filmomaniak

Może z własnego podwórka Józef Tischner, Leszek Kołakowski (szeroki wybór.) Jeżeli tu strzelisz to powinieneś trafić. Może też ktoś z dawnych mistrzów filozofii, życia duchowego lub mistyków.

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Dlaczego Tarkowski nie powinien był zostać reżyserem?
Uwaga - Tarkowski był poetą. To ważne.

Co do Pańskiego pytania - naturalnie Biblia. :-P Warto się z nią zapoznać, ze względu także na film "Stalker".
Podobno książka "Chrześcijaństwo po prostu" C. S. Lewisa jest książką wartą tego, aby się nią, w kontekście poszukiwań, zainteresować. Nie wiem, cz taka lektura uznana byłaby przez Marscorpio za właściwą, bowiem ów jegomość mistrzostwo Tolkiena nawet podważył (chyba). Niemniej, (napisane razem) nawet, jeśli się mylę, Marscorpio nie obrazi się na mnie. Jestem jego beniaminkiem.
A właśnie, Pan Marscorpio mógłby, może, dopomóc.

P.S. - podobna do mojej konstrukcja wypowiedzi. Ja także poświęcam kilka zdań filmowi, a reszta to ważkie pytanie, jak te o przepis na sos serowy.

ocenił(a) film na 10

Tajemniczyduchu,

sorry, ale nie zamierzam Ci płacić za reprezentowanie mnie na forum filmwebu. Nie dostaniesz ani grosza. Najwyżej Ci piwo mogę postawić, ale to nie dlatego, że o mnie wspominasz. Po prostu - bo lubię piwo, wino i whisky, i każda okazja, by się napić, jest dobra. :-)

Co do Tolkiena - nigdzie nie podważam jego "mistrzostwa". (No, chyba że byłem już tak pijany i nie pamiętam, co gdzie wypisywałem. Jest to niestety możliwe...). Natomiast nie uważam go za wybitnego pisarza, to fakt. Tym niemniej "Władcę Pierścieni" na swój sposób cenię niezmiernie.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
marscorpio

Duży kufel ciemnego piwa - tego sobie nie wolno odmawiać. Choćby nie wiem, jak głośnio żona krzyczała.
Z tym Tolkienem to trochę tak...z przymrużeniem oka. Ja widzę, że Ty tutaj krucjatę prawdziwą prowadzisz z filmwebowiczami. ;-)
Chcesz pokazać granicę między mainstreamem, a sztuką gatunków, z reguły powstałych dla rozrywki(jakie to smutne, że w tych czasach "rozrywkowe" to niemalże pejoratyw). Obawiam się jednak, że tego nikomu tutaj nie wytłumaczysz.
Ale o co chodzi - raz wspomniałeś, Szanowny Marscorpio, o właśnie takim Tolkienie, a także Lewisie. Powiedziałeś, że nikt, kto się zna, nie powiedziałbym "arcydzieło", a "arcydzieło fantasy". A co ja na to? Ano, oczywiście, że się zgadzam. Mało tego - uważam, że wpychanie na siłę przez fanów tych książek w pewne sfery zahacza o impertynencje. Lecz, co ważne, nie uważam, aby świadczyło to o tym, że książka jest gorsza, czy lepsza. Powstała w innym celu, to wszystko. Jednak kiedy usłyszałem, że nie powinno się zestawiać Tolkiena z Kafką, czy może...ah, wtedy łzy mi do oczu nabiegły. Bo poczułem, że gdzieś tam, kryje się słowo „gorszy”, a jak zestawiłem owe słowo z Tolkienem…ukochanym Tolkienem, bez którego dzieciństwo moje…życie moje byłoby smutniejsze!
Nawet, jeśli masz rację, i tak się na to nie godzę. Jak z gwiezdnymi wojnami. We mnie serce góruje nad rozumem. I pewnie trudno to ukryć, he he.
No nic, pozdrawiam.

użytkownik usunięty

"Przeciwko filmwebowiczom", nie "z filmwebowiczami".

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Może jeszcze Dostojewski.

ocenił(a) film na 6

Dzięki.
Film zwyczajnie mnie nie porwał, ot co. Nawet muzyki filmowej tu brak.

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Muzyki filmowej tu brak, lecz to nie jest niedopatrzenie ze strony autora. Przez to film jest jeszcze piękniejszy. Tarkowski, na niespotykaną skalę, eksponował obraz. Muzyka mogła wręcz przeszkadzać.
Ja po trzecim seansie doceniłem film Tarkowskiego tak, jak, wierzę, należało. Chociaż od początku czułem, że obcuję z czymś niezwykłym, wręcz ponadprzeciętnym.

ocenił(a) film na 10

http://www.youtube.com/watch?v=rC7CTgHlowE , może jest tego mało, ale nie przesadzajmy. Jest muzyka. I piękna ona.

użytkownik usunięty
Platton

Zgadza się. Powiedziałem to na wyrost. Przepraszam. :-)

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Czy Emila Ciorana zakwalifikujesz jako ateistyczne źródło? Jeśli wahasz się, polecam. Kołakowskiego również. A już zupełnie z apologetycznej beczki - Chesterton (Heretycy, Ortodoksja, Wiekuisty Człowiek). Życzę zbliżenia się do odpowiedzi i nie pójścia na łatwiznę, obojętnie z której strony.

ocenił(a) film na 6

"Czy Emila Ciorana zakwalifikujesz jako ateistyczne źródło?"
Nie wiem. Nie obcowałem. :-( Zapoznawałem się głównie z przemyśleniami fizyków, biologów, matematyków...ludzi nauki, którzy czasem wypowiedzą się na temat ich podejścia do Boga. Z nauką jestem na bieżąco(studiuję kierunek ścisły, czytuję takie książki, oglądam Discovery :-) ). Ze sztuką, tudzież filozofią, trochę jestem do tyłu.
Trudno naukowców ignorować, znają świat, od strony technicznej, jak nikt inny. A wielu z nich(większość, jeżeli się nie mylę, i to zdecydowana) uważa Boga za mit. Ewentualnie przyjmują go, jako symbol, alternatywną nazwę dla boskiego ładu wszechświata.
A że to forum takiego filmu, toteż mniej laików(takich jak ja) zagląda tutaj, aby dyskutować. Macie pokaźną wiedzę w zakresie sztuki, i chciałem się, przy okazji, spytać o materiały ludzi, którzy poświęcili się tego typu zagadnienia.
Tak, czy inaczej, dziękuję za kolejne pozycje i twórców. :-)
Waham się, waham. Trudno się nie wahać. Chyba, że nie tak znowu trudno. Ale w moim wieku, i mając kontakt z takimi, jak ja, środowiskami - trudno.
A na łatwiznę nie mam zamiaru iść.
Dzięki.

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Też studiuję kierunek ścisły, ba, nawet się tym interesuję :) Jestem jednak dogłębnie przekonany, że poznanie "szkiełkiem i okiem", poznanie scjentyczne, nie jest wystarczające. To prawda, że naukowcy są ludźmi o wiedzy niemal przekraczającej pojmowanie przeciętnego człowieka, ale słuchając wypowiedzi tych wybitnych (zdaję sobie sprawę, że to w żadnym wypadku nie jest miarodajna próbka), uderza mnie, jakimi ignorantami są w dziedzinie filozofii, nie dostrzegając tych ogromnych budowli ludzkiej myśli, które filozofia budowała przez tysiąclecia. Zaczynam pisać kwieciście, więc się będę streszczał.
Emila Ciorana polecam głównie ze względu na treść, która jest ogłuszająca, nie można przejść obok jego myśli obojętnie. Jednocześnie forma, w jakiej pisze jest stosunkowo przystępna, żywa. To nie jest suchy traktat. Sam Cioran był ateistą, jednak swój ateizm opierał na przesłankach nieskończenie głębszych niż naukowcy typu Richarda Dawkinsa (przynajmniej moim skromnym zdaniem). Jeśli nigdy nie zetknąłeś się z filozoficzną analizą Absolutu, jakkolwiek by tego nie nazwać, to warto się z Cioranem zapoznać.
Generalnie uważam, że w kwestiach dotykających kluczowych aspektów rzeczywistości nauka gra zawsze drugie skrzypce, że to filozofia zapewnia czystszy ogląd. Może po prostu minąłem się z powołaniem (co zresztą zamierzam niedługo naprawić), ale pociesza mnie że nie tylko ja tak myślę ;)
Mam nadzieję że trochę pomogłem, pozdrawiam

użytkownik usunięty

Brawo. :-)
Widzę, że ścisłowcy, którym nie obce są szyfry transcendencji, mają swój sabat na forum "Stalkera".
Sam jestem informatykiem. Jednak matematyka dyskretna, tudzież ukochany "anal" nie jest mi obcy, oj nie.
Profesor Richard Dawkins to mistrz wiedzy o procesach. I chwała mu za to. Warto także znać jego uwagi, które skupiają (choćby i w jego listach do rodziny) pytania ateistów (tudzież agnostyków). Ktoś kiedyś powiedział, że pytania ateisty zbliżają nas do prawdy. Zgadzam się z tym.
Jeżeli jednak nie są Panu obce, Drogi Autorze, myśli ateistów, warto faktycznie zapoznać się z drugą stroną konfliktu.
Pan Marscorpio jest nieco zajęty, ale jestem przekonany, że polecałby śp. Profesora Leszka Kołakowskiego. Jego wiedza może okazać się kamieniem, na którym odbudujesz swój kościół.
Warto także zapoznać się z największymi filarami naszej cywilizacji: Jezus Chrystus Emanuel, oraz Sokrates -myśliciele, którzy niczego nie napisali.

ocenił(a) film na 10
Domin_filmomaniak

W takim razie jeszcze Michał Heller. Z kosmologią, kosmogonią i Bogiem.

ocenił(a) film na 10
kosatm

Akurat coś z książek jest na youtube:

http://www.youtube.com/watch?v=lCrCCgPT3So

http://youtu.be/DmM5A6guEz0

http://youtu.be/uAFIqJghe_o

ocenił(a) film na 10
Domin_filmomaniak

Ksiądz Tischner w wywiadzie "Egzamin z wiary", opublikowanym w 1993 r. przez tygodnik "Wprost", stwierdził: "W moim życiu filozoficzno-kapłańskim nie spotkałem kogoś, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa, Lenina, Nietzschego, natomiast na kopy można liczyć tych, którzy ją stracili po spotkaniu z własnym proboszczem".

Nawiązując do powyżej wypowiedzi – nie znam nikogo, kto przeczytałby najmądrzejsze z pism tego świata i w ten sposób pozyskałby wiarę. Uwaga ta dotyczy nawet tzw. świętych ksiąg, w tym Biblii, a co dopiero rozpraw filozofów itp.

Niczego nie polecam. Niczego. Nie chwytać mnie proszę za słowa. Raz, wobec studentów, którzy dywagowali o kondycji cywilizacji Zachodu, na pytanie: „Do czego zmierza ten świat?”, pozwoliłem sobie na odpowiedź: „Do niczego”.

Tak. Do Nietzschego odesłałbym w pierwszej kolejności, ale tego nie uczynię. Nietzsche to moja pierwsza fascynacja, gdzieś w wieku 17-18 lat. Dlatego tak wzruszył mnie, a jednocześnie rozczarował Bela Tarr, decydując się wyreżyserować „Konia turyńskiego”. Pamiętam, jak czytałem o tym wydarzeniu z 3 stycznia 1889 roku. Zapadło mi głęboko w pamięć. Nigdy nie pomyślałbym, by wykorzystać to tak, jak uczynił to Tarr i Krasznahorkai (oto różnica między artystami a jakimś tam marscorpio). Ale z drugiej strony – chyba inaczej i ciekawiej wykorzystałbym ten pomysł. Gdybym na niego wpadł, oczywiście. I gdybym tu nie gdybał.

Dalej – Mircea Eliade. Trzytomowa „Historia wierzeń i idei religijnych”, gdzie 1/3 każdego woluminu to bibliografia (ech, praca uczonego, a nie jakieś tam wypociny na filmweb). I kolejne z jego dzieł – „Traktat o historii religii”, „Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy”, „Joga. Nieśmiertelność i wolność”, itd.

Dalej – cała seria wydawnictwa Nomos, dotycząca socjologii religii, antropologii religii, Classica Religiologica, i in. Rewelacja. Moja lektura początku XXI wieku. Wszystko, dokładnie wszystko. Zainteresowanych odsyłam tu: http://www.nomos.pl

Z tego ostatniego zakresu, moje ostatnie objawienie: Roy Abraham Rappaport „Rytuał i religia w rozwoju ludzkości”.

Wystarczy.

Pozdrawiam.

PS.
Nikt się nie obraża, że dla Ciebie „Stalker” nie jest arcydziełem, bo to arcydzieło, które jest arcydziełem. ;-)

użytkownik usunięty
marscorpio

No patrz, i pan duch znowu strzelił gafę. Ja tu mówię, że cieszę się na kolejne zdjęcia i muzykę pod przewodnictwem Tarra, na kolejną ciekawą opowieść...a tutaj Pan Marscorpio jest rozczarowany. No, faktycznie, wszystko robi się coraz głupsze. Nawet Pan Tajemniczyduch. :-( Ale skąd mógł wiedzieć, to tylko informatyk, nie zna Nitzschego tak dobrze...
No, ale przynajmniej, wzruszył Cię także przy tym. Tak, czy siak, zobaczę. Jestem ciekaw. :>
Prawdę powiedziawszy, to faktycznie, apel "Niczego nie polecam. Niczego!" w kontekście problemu Boga jest wręcz komiczny. Nie da rady nie uniknąć skojarzeń. ;D

ocenił(a) film na 6

:-(

użytkownik usunięty
ocenił(a) film na 10

Zatem piwo.

• „krucjatę prawdziwą prowadzisz z filmwebowiczami”

Odpowiem tak: „Pokój szczęśliwość, ale bojowanie byt nasz podniebny”.

• „Chcesz pokazać granicę między mainstreamem, a sztuką gatunków, z reguły powstałych dla rozrywki […]. Obawiam się jednak, że tego nikomu tutaj nie wytłumaczysz.”

Może i nie wytłumaczę, a może i wytłumaczę. Poza tym istnieje jeszcze „efekt odwrócenia” – „sytuacje, w których działania indywidualnych aktorów, kierujących się racjonalnymi motywami i przesłankami, prowadzą do skutków przez nich niezamierzonych, nieprzewidzianych, nieplanowanych, niekiedy wręcz przeciwstawnych i niepożądanych”. A to jest zawsze interesujące. Gwarantuje zadymę. ;-)

• „wpychanie na siłę przez fanów tych książek [tj. SF i fantasy, na przykład] w pewne sfery zahacza o impertynencje”

Rozumiemy tyle, ile wiemy.

• „Jednak kiedy usłyszałem, że nie powinno się zestawiać Tolkiena z Kafką, czy może...ah, wtedy łzy mi do oczu nabiegły. Bo poczułem, że gdzieś tam, kryje się słowo „gorszy”, a jak zestawiłem owe słowo z Tolkienem…ukochanym Tolkienem, bez którego dzieciństwo moje…życie moje byłoby smutniejsze!”

Uważam, że się mylisz. To ten problem – problem w zakresie rozumowania. To, co teraz piszesz, stało się nagminne. I stąd wiele nieporozumień.

W dzieciństwie biegałem z kijem w ręku i urządzałem „rycerskie pojedynki”, w okresie dojrzewania – nałogowo grałem w szachy, obecnie wypisuję głupoty na filmweb.

Które z tych zajęć jest gorsze, a które najgorsze?

Takie pytanie nie ma sensu – to różne okresy w moim życiu, różne zabawy i fascynacje. Bo tak, pisanie tutaj traktuję jako rozrywkę, a nie żadną misję.

Czy Tolkien jest „gorszy” niż Kafka? To oczywiste. Jest gorszy. Ale – nie jest gorszy. To również oczywiste. Ludzie dziś nie potrafią myśleć paradoksami.

Zacytuję Ci coś:

„Wielka powieść musi przejść dwa sprawdziany: próbę ognia i próbę wody. Przy pierwszej powieść musi wywołać entuzjazm, bez którego sztuka jest nic nie warta; przy drugiej i trzeciej musi wykazać swoją głębię.

Większość książek ponosi klęskę w obu próbach. O klasę wyżej stoją powieści, które zawodzą tylko przy drugiej lekturze. Są to liczne książki, które połyka się w młodości lub dzieciństwie, a potem wzrusza nad nimi ramionami. Klasę samą dla siebie stanowi Kafka, który pierwszą próbę przechodzi śpiewająco, a druga przeciąga w mglistą nieskończoność jak któryś ze swoich procesów czy zamkowych wyroków”.

To z eseju Michaela Maara, „Próba ognia i próba wody”, „LnŚ” nr 3/1998.

Przy czym „pierwsza lektura” to zarazem wielokrotne czytanie w dzieciństwie czy młodości tych samych książek, bezustannie, w zachwycie, bezkrytycznie. Potem nie ma tam już zazwyczaj czego szukać (z punktu widzenia intelektualisty). Jednak co byłby wart Kafka, gdybyśmy w dzieciństwie i młodości nie poznali tych dziesiątek książek, dzięki którym KOCHAMY CZYTANE, interesujemy się kulturą?

Tyle w tym temacie.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
marscorpio

"Uważam, że się mylisz."
Naturalnie, że się NIE mylę. Gwarantuję Ci, że do oczu nabiegły mi łzy. ;-)

"W dzieciństwie biegałem z kijem w ręku i urządzałem „rycerskie pojedynki”, w okresie dojrzewania – nałogowo grałem w szachy, obecnie wypisuję głupoty na filmweb.

Które z tych zajęć jest gorsze, a które najgorsze?"

Otóż bieganie z kijem może spowodować nieodwracalne uszkodzenia zmysłu wzroku. Choć pewnie znalazłby się taki as, co to tym krzyżykiem, co bodaj na czapce króla się znajduję, wykułby sobie oko.
Także - nie wiem.

"Czy Tolkien jest „gorszy” niż Kafka? To oczywiste. Jest gorszy. Ale – nie jest gorszy. To również oczywiste. Ludzie dziś nie potrafią myśleć paradoksami. "

Ale ja to rozumiem. I nawet przewidziałem, że coś takiego napiszesz. Dlatego napisałem: "we mnie serce góruje nad rozumem." - i jest to szczera prawda. Bowiem, jak coś poczuję, nawet irracjonalnie, to umarł w butach.
I nawet nie próbuj nazywać mnie kobietą...

O właśnie, i to jest ciekawe. Gdybyś chciał udowodnić wartość książek, filmów może komiksów i krótkich opowiadań, które absorbowały Cię, kiedy miałeś naście wiosen, to co byś powiedział? Że bez tych książek itd. mógłbyś nie przeczytać "Procesu"? A co z wartością sentymentalną, albo...no, na przykład taki Tolkien uważał, że baśnie oferują to, co bardziej dorosłym, nie dzieciom, jest potrzebne.
Czy aby na pewno "wzrusza ramionami" jest trafnym określeniem? Bo, o ile dobrze pamiętam, gdzieś napisałeś, że, miast wzruszać ramionami, tupałeś i całowałeś koty, kiedy Luke zniszczył któryś raz z kolei Gwiazdę Śmierci w Twoim życiu.
Bo to jest tak, że ja zgadzam się z tymi spostrzeżeniami, o których mówisz, ale nie jestem pewien, czy
wnioski, które wyciągamy po zapoznaniu się z nimi, nie są różne.

Zatem piwo! A, w ogóle, co tam z Twoimi desantami? Są jeszcze, czy wojny gwiezdne zostały zakończone? Bo mnie to, na ten przykład, ciekawi. :-P

Pozdrawiam. :-)

ocenił(a) film na 10

"Bo, o ile dobrze pamiętam, gdzieś napisałeś, że, miast wzruszać ramionami, tupałeś i całowałeś koty, kiedy Luke zniszczył któryś raz z kolei Gwiazdę Śmierci w Twoim życiu. "

No widzisz. Znowu znasz moje wypowiedzi lepiej niż ja sam.

Ale jedna uwaga - nie mam kota, nigdy w życiu nie miałem i przyznam, nie przepadam za tymi zwierzakami. A co do tamtego wpisu - widzisz, jakie tu ja brednie wypisuję. ;-)

Pytasz, co z wartością sentymentalną?

Mam też pytanie - czy pamiętasz, w jakim temacie wspominałem o swojej bibliotece? Jeżeli tak, to mnie, chłopie (nie jesteś kobietą, niestety), zadziwisz. ;-)

A teraz tenże epizod raz jeszcze. Wśród przechowywanych w piwnicy książek były WSZYSTKIE Karola Maya. Wszystkie czytałem po kilkanaście razy. Na pytanie rodziców, co z tym mają zrobić, bo sprzątają, odpowiedziałem: "Na śmietnik". Nawet mi się tego spalić nie chciało - trzeba by wywozić, itd.

Wiele zawdzięczam Mayowi. Ale porzuciłem tę lekturę i doń nie wracam. Wciąż jednak uważam, że była to najwartościowsza literatura dla 10-14 letniego chłopca. Acz - jest zwyczajnie bezwartościowa.

Nie wiem, co masz na myśli, pisząc: "Bo to jest tak, że ja zgadzam się z tymi spostrzeżeniami, o których mówisz, ale nie jestem pewien, czy wnioski, które wyciągamy po zapoznaniu się z nimi, nie są różne".

Ja się nie zgadzam z tym, że twierdzenie, iż Tolkiena nie powinno się zestawiać z Kafką implikuje twierdzenie, że Tolkien jest gorszy od Kafki. W pewnym okresie życia Tolkien jest lepszy, potem traci znaczenia - ale zawsze pamiętamy to, ile nam dostarczył radości, przeżyć, itp. Pojęcie "gorszy" - to tak naprawdę w pewnym momencie przenosi się je na ludzi. I tu pojawia się problem. Bo zaczyna się z tego robić absurd: kto czyta Tolkiena jest "gorszy" niż ten, kto czyta Kafkę. Dlatego nie zgadzam się z tym, co napisałeś.

Tam jest niewłaściwe słowo: "gorszy". Nie ma prawa bytu. Posługując się nim, wpadasz w pułapkę, z której nie sposób się wydostać.

A moje prowokacyjne wpisy w tym zakresie dotyczą ludzi dorosłych, którzy według mnie powinni podlegać prawu rozwoju intelektualnego, być może nie obowiązującemu powszechnie, sam tego nie wiem, ale co do którego jestem przekonany po zapoznaniu się z setkami przypadków wybitnych twórców i intelektualistów. To to, co pisał Rushdie o "Grze o tron". Badziewie, totalne badziewie, ale to oglądamy (nie wszyscy, niektórzy w ogóle się takimi sprawami nie interesują, są zbyt banalne) i nawet nas to cieszy. Pochłonąłem serial chyba w dwa dni. ;-)

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
marscorpio

http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+Wojny+Cz%C4%99%C5%9B%C4%87+IV+-+Nowa+nadziej a-1977-759/discussion/SZAMPANA+DLA+LUKE'A,1462469
Oto Twoje głupoty! :->

Nie posiadam wiedzy na temat Twojej biblioteki, ale o filmotece coś tam wspominałeś. Masz koło tysiąca pozycji, czy jakoś tak...może obecnie jeszcze więcej? A jak kończy się butelka wina, to idziesz po następną - nie może być tak, żeby każda jedna butelka była pusta.

Okej, zacznę od fragmentu mojej wypowiedzi. Zgadzam się z tym, że zaczynamy naszą przygodę z filmem, książką od dzieł twórców takich jak Tolkien, Twain, w moim przypadku była to także jakaś westernowa trylogia - nie pamiętam tytułu niestety. Zaczynamy się tym interesować. Szkoła, w mniejszym, czy większym stopniu, przybliża nam twórczość wysoko-artystyczną, artystów, którzy ów twórczość budowali itd. Przeczytaliśmy, dawniej, "Władce Pierścieni", teraz czytamy Kafke, Mana, Shakespeare'a itd. I taka jest właściwa kolei rzeczy - chwytamy się książek coraz bardziej wartościowych intelektualnie, artystycznie. Mniej więcej coś takiego. I tutaj się chyba zgadzamy. Z tym że ja nie wykluczam "Władcy Pierścieni". I nie chodzi mi tu o moją historie obcowania z książką. Ja po prostu wciąż chętnie do niej wracam. Z całą pewnością nie wyrzuciłbym jej na śmietnik, nie spalił.
Ty powiedziałeś, że osoba, która nie zatrzymała się, a rozwija się intelektualnie, w pewnym momencie przestaje interesować się właśnie takim Tolkienem czy Mayem, a jeżeli już za ich książki chwyta, to bez większych emocji. Tak właśnie, wzrusza ramionami. Podczas gdy, jak już wspomniałem, z nieukrywaną przyjemnością czytuję Tolkiena. Nadal. Mimo, że także głodny jestem czegoś więcej, to Tolkien zajmuję w mojej bibliotece(teraz wiesz już nieco o mojej bibliotece) nadal bardzo ważne miejsce. Mało tego, gdzieś tam mam nawet "Tajemniczy Ogród". Nie mówiąc już o "Małym Księciu".
Zgadzam się, że zainteresowania czytelnika powinny się rozwijać, ale nie zgadzam się z tym, że, czytając literaturę taką jak Tolkien czy Martin powinniśmy wzruszać ramionami. Ja nie wzruszam. Spełnia ona dla mnie teraz inne funkcje, ale nie mniej ważne. Po prostu - inne.
Ja nie czytam jedynie, aby rozwijać się intelektualnie. Czytam także dla przyjemności i rozrywki. Lubię przeżywać przygody rycerzy Jedi na nowo, i znów, i po raz kolejny. Odrywa mnie to od rzeczywistości, a jest mi to, z takich, czy innych powodów, potrzebne. I tutaj zgadzam się, i rozumiem twierdzenie Tolkiena, jakimkolwiek, wybitnym, czy mniej wybitnym twórcą by nie był.

Pamiętam, że wspomniałeś kiedyś, iż życie samymi arcydziełami byłby to koszmar. Zastanawiam się zatem, co się kryje w treści. Czy Marscorpio patrzy na to podobnie, jak ja? Czy szkoda mu czasu na coś, co nie jest pewnym kanonem literatury(czyli znowu, kiedyś, napisał głupoty? ;-) )? A może obejrzy coś rozrywkowego raz, i starczy?
Kiedyś wydawało mi się, że znam odpowiedź. Wtedy też było to jedno z Twoich twierdzeń, z którym zgadzałem się najbardziej.
Naprawdę nie wracasz już do takich filmów, jak "W samo południe"(twoje ulubione Westerny, sam kiedyś mówiłeś), albo "Łowca Androidów"(zmieniłem ocenę na 10/10, bo, skoro "Leonowi" i "Gwiezdnym Wojnom" dałem dychę, to czemu nie "Łowcy")?

Mało tego! Gdyby wziąć do serca Twoje słowa, można by pomyśleć, że pan Tajemniczyduch nie jest intelektualistą, choćby takim tycim, i że siedzi w tym swoim garnku sosu serowego, smutny...


"Tam jest niewłaściwe słowo: "gorszy". Nie ma prawa bytu. Posługując się nim, wpadasz w pułapkę, z której nie sposób się wydostać."
Za późno, Marscorpio. Już Ci powiedziałem - wpadłem w pułapkę, i płakałem. Głośno!

I oto różnica pomiędzy mną a Tobą. Ty pochłonąłeś serial w dwa dni. Ja pochłonąłem serial w dwa, albo trzy dni. Ale ja potem do niego wróciłem, i było z tego wiele radości. Nie mniej znam i nadal odkrywam, literaturę kanonu. I dlatego nie uważam, abym gdzieś się zatrzymał. Co najwyżej na chwilę.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

bredniehttp://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Cz%C4%99%C5%9B%C4%87+IV+-+No wa+nadzieja-1977-759/discussion/SZAMPANA+DLA+LUKE'A,1462469brednie
Coś się nie chciało dobrze skopiować. Wklej link ręcznie, usuwając "brednie" na początku, i na końcu. ;-P

ocenił(a) film na 10

"Mało tego! Gdyby wziąć do serca Twoje słowa, można by pomyśleć, że pan Tajemniczyduch nie jest intelektualistą, choćby takim tycim, i że siedzi w tym swoim garnku sosu serowego, smutny..."

To Ty jesteś... intelektualistą? Ups... I zaczynają się problemy.

Nie mam kotka Lei. Nigdy nie miałem kota ani nikt w mojej najbliższej rodzinie.

użytkownik usunięty
marscorpio

"To Ty jesteś... intelektualistą? Ups... I zaczynają się problemy."
Daj spokój. Zawsze można poudawać.

"Nie mam kotka Lei. Nigdy nie miałem kota ani nikt w mojej najbliższej rodzinie."

Zatem nie dziw mi się, że bywam, w rozmowie z Tobą, nieco zdezorientowany. Czasem.

ocenił(a) film na 10

Przy czym to nie było obraźliwe ani nie miało Cię urazić. Chyba wiesz?

Kilka razy pisałeś, że jesteś informatykiem. Nie znam informatyka-jednocześnie-intelektualisty. Ale to możliwe.

Mam wrażenie, że nie rozumiemy się co do pojęcia: intelektualista. To nie to samo, co człowiek inteligenty. Już to raz tłumaczyłem. Nieważne.

użytkownik usunięty
marscorpio

Jak to nie było obraźliwe? Ja przez Ciebie ciągle płaczę! Opamiętaj się, Ty Cebulo!
A prawda jest taka, że ostatnio to już nawet żarty mi nie wychodzą. Zrobiłem się ponury, wiem nawet dlaczego, a poczucie humoru zostało spaczone. Ale nadal silę się na jakiś tam uśmiech, jakikolwiek by on nie był. Tak, z zasady.
Żart z łzami chyba mi się nie udał, żart z sosem także. Podejrzewam, że niejednej jeszcze dowcip mi nie wyjdzie, ale nie musisz się tym przyjmować. Po prostu - nie traktuj mnie zbyt poważnie.

Wiele razy mówiłem, nawet tutaj, że sercem bardziej, nie rozumem, się kieruję. Poza tym, gdybym uważał się za intelektualistę, zapewniam Cię - nie powiedziałbym, że nim jestem.

Ale ale - "kilka razy pisałeś, że jesteś informatykiem. " - no i co z tego?! Kilka moich prac to istne arcydzieła. Nie wiesz, ile pracy...INTELEKTUALNEJ weń przelałem. Nie doceniasz informatyków. To prawdziwi twórcy - artyści. Poczekaj, aż Ci się komputer popsuje, i nie będziesz mógł desantów wysyłać, a wspomnisz moje słowa!
"Mam wrażenie, że nie rozumiemy" - otóż my się nie rozumiemy. Ale, co jest oczywiste - rozumiemy się. Pamiętaj o myśleniu paradoksami.
Chociaż myślę, że gdybyśmy nie pisali tylu głupot, w stylu sosu serowego czy kotów, ilość nieporozumień byłaby dogodnie zredukowana. Ale ja nie lubię, jak jest zbyt łatwo. ;-)

Nie, nie jestem obrażony. Nigdy. Pamiętaj, że jestem Tajemniczymduchem - "miłym panem"! Nie zapominaj.

Pozdrawiam.

P.S. - mogę obiecać, że postaram się pisać trochę bardziej klarownie. Jeśli chcesz.

ocenił(a) film na 10

Tutaj akurat paradoksy nie mają nic do rzeczy. W żadnej z Twoich wypowiedzi nie stwierdziłem czegoś, co świadczyłoby o tym, iżeś Waść intelektualista. A uwierz, rozpoznaję to "zboczenie" bez trudu. ;-)

Z kolei - nie wiem, wątpię, czy którykolwiek z tzw. intelektualistów potrafiłby napisać czy zrozumieć jakikolwiek poważniejszy program. Być może samodzielnie złożyłby komputer czy nawet naprawiłby go (chyba), ale nic poza tym.

Co do tego, czy rozumiemy się w kwestii, co znaczy być intelektualistą, to pozwól, że pozostanę sceptyczny. W każdym razie ja zawsze traktuję Cię poważnie. Tego raczej nie zmienisz, chyba że naprawdę będzie Ci na tym zależało. Wszystko jest możliwe. Po prostu - jesteś miły, acz złośliwy też potrafisz być, he he he...

Natomiast co do Tolkiena... Masz rację. Można się nim pasjonować w dorosłym wieku, nawet będąc intelektualistą. To się zdarza, niezbyt często, ale tak. U nas doskonałymi przykładami są prof. Lichański czy prof. Szyjewski. I innych można wymienić, ale jako intelektualista ich przecież znasz, ich dorobek naukowy, autorytet, itp. Więc poprzestanę na tym.

Jednak ja jestem z innej szkoły. Dla mnie wzorem naukowca był, jest i prawdopodobnie pozostanie Mircea Eliade. U nas Jacek Sieradzan w pewnym sensie mu dorównuje, tak mi się wydaje.

Otóż tenże Eliade napisał w swoim dzienniku: "Ostatniej nocy w Quadrangle Club próbowałem, bez powodzenia, czytać <Władcę Pierścieni> Tolkiena. Ani w ząb nie rozumiem przyczyn sukcesu tej książki, której sprzedano już kilka milionów egzemplarzy w wydaniu kieszonkowym, jej <fantastyczny> świat to jedynie nagromadzenie mozolnie strawestowanych legend średniowiecznych".

Cóż, zawsze uważałem podobnie, nawet zanim poznałem "Moje życie; fragmenty dziennika 1941-1985" Eliadego. Ja nigdy się nie przekonałem do Tolkiena. Nawet nie przechowuję go u siebie w domu, dla mnie jest bez znaczenia.

To jednak zależy od "wyznania", że tak to nazwę. Wielu uczonych, których ja znam, nie zważa za bardzo na SF i fantasy, mają do tego nawet lekceważący stosunek. Nie jest toto ani poważane szczególnie, ani nie interesuje w żaden sposób. Mnie to jest bliskie, ten dystans do tzw. rozrywki, i takie stanowisko reprezentuję.

A dlaczego przekładam to na prawa rozwoju intelektualnego? Bo nie ma czasu, kiedy prowadzisz wytężoną pracę naukową, na takie rzeczy. Poza tym to zbyteczne, w niczym nie pomoże. Nie wszyscy potrzebujemy rozrywki, o której Ty piszesz, a ponadto - taka kondensacja banałów i niedorzeczności, jaka występuje we współczesnej pop-kulturze, to żadna przyjemność, to męczarnia.

Owszem, jestem zwolennikiem pop-kultury. Ale to mi mija. Nie wytrzymuję tego, z czym Wam kontakt najwyraźniej nie szkodzi. Mnie bliska jest postawa Lema, tak często przywoływana: "No nie mogę, po prostu nie mogę". Pozostanę przy tym i wiem, że takich ludzie jest wielu. Oni wszakże nie zajmują się zaglądaniem na filmweb. A według dzisiejszej młodzieży - co nie istnieje w internecie, nie istnieje w ogóle. Trudno mi się z tym pogodzić, bo ja zajmuję się głównie tym, co w necie nie występuje. Sieć to dla mnie śmietnisko, acz czasem znaleźć można coś wartościowego. Powoli ludzie zaczynają się przekonywać, że to medium - i zamieszczają tu swoje teksty, niekiedy wartościowe.

Jestem człowiekiem starej daty i nic mnie nie przekona, że można myśleć inaczej. Dlaczego? Bo zbyt często przekonuję się, do czego to "inaczej" prowadzi. Mam kontakt z tymi "twórczymi wypocinami". Koszmar.

Pozdrawiam.



użytkownik usunięty
marscorpio

"W żadnej z Twoich wypowiedzi nie stwierdziłem czegoś, co świadczyłoby o tym, iżeś Waść intelektualista."
Ani trochę? Tak troszeczkę...troszku trochę? Nie?

"Co do tego, czy rozumiemy się w kwestii, co znaczy być intelektualistą, to pozwól, że pozostanę sceptyczny."
Spoko. Ja definicje znam pobieżnie, zaś Ty umiesz ich wyniuchać. Ale serio - z intelektualistą i garnkiem sosu to był żart. W gruncie rzeczy - ja bardzo respektuję ten sos serowy.

Trochę mnie pocieszyłeś. Z tym Tolkienem. Bo już myślałem, że weźmiesz mnie za zdziecinniałego(że niby ja, co to się najwyżej klockami lego od czasu do czasu pobawi). Ale widocznie miłość do niego, i jakiś tam zapał do czegoś "lepszego"(cobyś mnie znowu za język nie ciągnął) jest możliwy.
A to, że Tolkien Cię nie porwał, to już zupełnie inna kwestia. Przy okazji, jakie fantasy jest Ci bliskie. Na przykład. Pytam, bo jest to jeden z moich ulubionych gatunków, i książki te pochłaniam. Starsze jakieś? Może "Ziemiomorze"?

Nie wiem, czy by można mnie jeszcze młodzieżą nazwać - chyba tak. Niemniej(zobacz - wziąłem sobie lekcje do serca, i, jak będę popełniał błędy, to śmiało mnie pouczaj) ja do tego, co w internecie(nawet, jako informatyk) świata ograniczać nie mam zamiaru. A znam takich osób nie mało, co, gdy się do humanistycznych przedmiotów na studiach przygotowywało, z bibliotek, miast z sieci, często korzystało.

Zmęczony jestem, zaraz zacznę, jak znam siebie, głupoty gadać pod wpływem tego właśnie zmęczenia.

Pozdrawiam Cię. ;-)

ocenił(a) film na 10

Nie jesteś intelektualistą nawet troszeczenieczkę. Jeszcze tego potrzeba, by i Tajemniczyduch miał takie skłonności. Zgroza. ;-)

"jakie fantasy jest Ci bliskie"

W zasadzie to żadne. Wychowałem się na SF. Z fantasy najbardziej cenię "Kroniki Amberu" Zelaznego i "Kroniki Thomasa Covenanta Niedowiarka" Donaldsona. "Władcę..." Tolkiena przeczytałem chyba dwuipółkrotnie (to możliwe, wyobraź sobie). Znam i inne jego dzieła, m.in. "Silmarillion", który tak pięknie nam w temacie amerrozzo homo_sapiens strawestował. Wiem, ile wysiłku wymagało to wszystko, co uczynił Tolkien, i doceniam to, szanuję. Ale nie jestem tym zbytnio zainteresowany - ja jednak wolałem przeczytać np. "Kalevalę" czy "Eddę", itp.

"A znam takich osób nie mało, co, gdy się do humanistycznych przedmiotów na studiach przygotowywało, z bibliotek, miast z sieci, często korzystało."

No to szczęściarz z Ciebie. Tylko nie pomyl znowu z kotem - tym występującym w serialu "Alf".

Dobranoc.

użytkownik usunięty
marscorpio

To szczęściarz nie został ostatecznie zjedzony?

ocenił(a) film na 10

Przyszedł mi do głowy następujący koncept: Tajemniczyduch -> duch pożartego Szczęściarza. ;-)

ocenił(a) film na 10

PS.

"Niemniej(zobacz - wziąłem sobie lekcje do serca, i, jak będę popełniał błędy, to śmiało mnie pouczaj) [...]"

Duchu, to nie ja zwróciłem Ci uwagę na ten błąd - ja tylko stwierdziłem zaraz po osobie, która to uczyniła, że nie miałem serca na to zwracać uwagi.

Nie bardzo mnie interesują błędy popełniane przez użytkowników filmweb. To znaczy jest tak - kiedy ktoś pozuje na jakiegoś eksperta, a nawet napisać wyrazu poprawnie nie potrafi, to jest to zabawne. Według mnie nawet żałosne.

Jedyna uwaga - pośpiech szkodzi. Zawsze dbaj o komunikatywność wypowiedzi.

Tyle.

użytkownik usunięty
marscorpio

Wiem wiem, pamiętam. Zdaje się, że był to Wilk, choć nie jestem pewien. Natomiast, jeżeli dostrzeżesz akurat, to nie wahaj się. Ja na tym korzystam. ;-)

użytkownik usunięty
marscorpio

Inna sprawa, że mógłbyś się odnieść, choć jednym zdaniem, do mojej wypowiedzi.
Bo zawsze, w pewien sposób, dumny byłem z tego, że, choć w jakiś tam sposób idę na przód, nadal jest we mnie coś z dziecka. Nie, żebym narzekał.
I nadal nie wiem, co z tymi desantami.

ocenił(a) film na 10

Z desantami dziś bardzo nawaliłem. Aż mi żal samego siebie. :-(

A co do reszty, akurat powyżej odpisałem, może Cię to usatysfakcjonuje.

użytkownik usunięty
marscorpio

Usatysfakcjonuje. ;-)

ocenił(a) film na 6
marscorpio

Hej, Marscorpio, nie chodziło mi o to, aby znaleźć dowód na istnienie Boga w jakiejś książce aby mieć pewność, że będę żyć wiecznie. Tu nie chodzi o moją wiarę tak do końca.
Ja po prostu, po tym wszystkich Dawkinsach, nie Dawkinsach, mam ogromną ilość różnych twierdzeń i poglądów na tematy filozoficzne - teologiczne. Taki problem zła na świecie, albo różne inne ciekawe rzeczy, które nie dają spokój właśnie takiemu Profesorowi Dawkinsowi, czy lwiej części Biologów, Fizyków, nie mówiąc już o wybitnym śp. Stanisławie Lemie.
Chciałem poznać spojrzenie na te wszystkie sprawy z punktu widzenia teistów. I tak na przykład poznałem szalenie ciekawe wywody świętego Tomasza z Akwinu. I o to mi chodziło. I stąd moje pytanie. :) Chcę poznać zdanie mądrych ludzi, to wszystko. A moja wiara to już inna sprawa.
"Nikt się nie obraża, że dla Ciebie „Stalker” nie jest arcydziełem, bo to arcydzieło, które jest arcydziełem. ;-)"
Dokładnie. :)
Pozdrawiam, i dzięki.

użytkownik usunięty
Domin_filmomaniak

Odzyskałem wiarę (piszę zupełnie poważnie) po zapoznaniu się z myślą Martina Bubera. To żydowski filozof, którego refleksja filozoficzna swoje korzenie znajduje w chasydzkiej tradycji (chociaż Buberowi zarzucano, że przeinacza naukę chasydzką i ją reinterpretuje). Ciężko polecić coś konkretnego, ja przeczytałem prawie wszystko, co przetłumaczono na polski (tu jednak uwaga: nie przetłumaczono nawet połowy tego, co Buber napisał; pisał, niestety, głównie w języku niemieckim, chociaż polskim ponoć umiał posługiwać się biegle). Główne dzieło to "Ja i Ty", do polskiego wydania dołączone jest jeszcze parę krótszych tekstów, uzupełniających główny wywód, m.in. "Pradystans i relacja", "Między osobą a osobą" czy "Dialog".

Prace Bubera są pisane językiem mętnym, metaforycznym. Po pierwszym przeczytaniu nie zrozumiałem praktycznie nic. Dopiero drugie, potem trzecie i czwarte obcowanie z lekturą, połączone z notatkami, dało mi w miarę pełny obraz tego, co chciał czytelnikowi przekazać myśliciel. "Ja i Ty" to jego najbardziej filozoficzna pozycja, warto jednak zapoznać się również z tymi bardziej religijnymi, jak np. genialna miniksiążeczka "Droga człowieka według nauczania chasydów" (przy czym zwracam uwagę, że w pełni jej geniusz można poznać po uprzednim zapoznaniu się i oswojeniu z innymi tekstami tego autora). Spokojnie można jednak na początek przygody z myślą tego pana zaserwować sobie "Zaćmienie Boga".

ocenił(a) film na 6

Dzięki. ;)

Domin_filmomaniak

Co do książki to polecam "Bóg istnieje" - Flew Antony.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones