Przedewszystkim jestem zdziwiony że nie ma na FW jasnego opisu że film jest polittyczny.
Bo z thrillerem moim zdaniem on wiele wspólnego nie ma. Typowy film polityczny z
elementami dramatu ... no i fakt z jakąś akcją której było jak na lekarstwo. Dobra gra
Afflecka i to tyle właściwie. Film specjalnie nie trzymał w napięciu ale przyznam że był dość
ciekawy. Nie lubię politycznych klimatów i to zapewne miało odzwierciedlenie w ogólnym
odbiorze. 5/10 mimo wszystko ... nie polecam.
W końcu znalazłam kogoś, kto ma podobne odczucia. Według mnie, nawet jak na typowy amerykański thriller polityczny, jest on po prostu PRZEKOMBINOWANY. Strasznie się dłuży, można w trakcie robić kanapki a może nawet i coś upiec, bez różnicy. Podobał mi się za to Crowe ale też był przerysowany. A ta aktorka grająca żonę, która Afleckowi pomogła i za rękę przed kamerami wygłosiła mowę do narodu - miała identyczną rolę w innym filmie, nie pamiętam jaki tytuł ale jej mąż miał romans z matką chłopaka, który wcześniej okradł mu biuro ze sprzętu komputerowego. Albo jest po prostu łudząco podobna... W każdym razie ta blondynka była tak udręczona i wyprana z emocji przez większość czasu w obu tych filmach, że na samą myśl o niej mam ochotę dać 5/10 ale to byłaby jednak przesada, jak dla mnie 6,5 ale już nie chcę tego więcej oglądać.
Pierwsze zdanie : "Russell Crowe wciela się w rolę Cala McAffreya, doświadczonego reportera z Waszyngtonu, którego nieustępliwość prowadzi do rozwiązania tajemnicy morderstwa i spisku w sferach POLITYCZNYCH". No faktycznie, anie słowa w opisie o polityce nie ma.