Trudno stwierdzić. Żaden z tych nowych Treków nie zachwyca czymś specjalnym. Urokiem jedenastki była zwyczajnie nowa jakość starej formuły bo to było coś nowego lecz fabuła to popcornowa mielizna bez jakiejś głębi. Biorą łotrów z uniwersum i na nich osadzają całe historyjki.

Za drugim razem Beyond trochę bardziej mi się podobał lecz formuła kina akcji w Star Treku wyczerpała się tak szybko jak się zaczęła. Bardziej pamięta się z tych filmów nową hot Uhurę z którą chciałoby się natychmiast pójść do łóżka czy tą blondynę z 12 niż frapującą historię. Nawet filmy z Picardem były czymś więcej niż teraz a tam jego dwie przyboczne też były niczego sobie. Prócz łotrów były ciekawe motywy ze wstęgą przenoszącą w jakieś specjalne miejsce ( Pokolenia ) lub planeta o specjalnych właściwościach spowalniająca proces starzenia ( Rebelia ). W nowych częściach są tylko łotrzy i okazjonalnie jakieś fajne gadżety ( jak tu miasto w kosmosie - coś co będziemy chyba kiedyś sami budować ). Lecz nic ponadto. Brakuje fascynacji tajemnicami kosmosu niczym w najlepszym filmie cyklu - The Motion Picture. Tamten film zachwycał powagą, klimatem i wyjątkowo oryginalną fabułą oraz ogólną dojrzałością. Coś czego nie ma w nowych częściach.

Na szczęście w swej formule nowe Treki się sprawdzają i bawią o niebo lepiej niż Star Warsy - Przebudzenie mocy były zwyczajnie słabe bo kalkował i było zwyczajnie nieciekawe. 12 też kalkowała Gniew Khana ale film tak zrobiono że w ogóle powtórka z rozrywki w ogóle nie przeszkadza a całość miała jakiś klimat i wciągała. To było coś co jednak chętnie przetrawiłem choć oryginał z Shatnerem był lepszy.