Wsrold historycznych pełnometrażowych filmow o Enterprise (historyczne to dla mnie te ze Shatnerem były i perełki i czesci srednio udane ale kazda z nich bez watpienia dalo sie obejrzec. I humor byl subtelny i historie ciekawe (czesc I o Vigerze była mega). Zrobienie ze Scotty'ego glupawego chuderlawego goscia ktory robi z siebie komedianta to jakies bluznierstwo. Ogolnie zamiast wojskowego drygu mamy radosna zabawe we flote i statek milosci. Film spasowany pod srednio rozgarnietego amerykanskiego nastolatka (i to na pewno nie takiego co gra w football). Jak powinien wygladac porzadny Star Trek mozemy zobaczyc ogladajac zajawke filmu ktory nigdy nie powstal ale mozna go zobaczyc na youtube (Star Trek - Prelude to Axanar). Nie wiem jak to mozna w ogole nazwac - familijna polityczno poprawna komedia osadzona w klimacie SF? Jestem naprawde w stanie obejrzec jakas chale jesli beda tam alieni, strzelanie, kosmiczna tajemnica i statki kosmiczne. Ale ogladanie tego shitu to calkowita strata czasu. Po dobrnieciu do 41 minuty stwierdzilem ze mam absolutnie gdzies nawet przewijanie do konca zeby dowiedziec sie jak to sie skonczylo. Totalny shit. Absolutnie nie ogladac!