Quo Vadis Produttore Cinematografico ?!
czyli - dokąd idziesz panie producencie ?
Powieść "Stara Baśń" to materiał na taki film, że na 5 oskarach nie powinno się to skończyć, ale niestety są tacy ludzie w polskim filmie co potrafią nawet taki potencjał zaprzepaścić. I znowu przez brak funduszy i robienie na siłę po tanim koszcie wyszło to co wyszło... czyli "coś" co pokazuje w jakiej jest kondycji rodzima kinematografia, a kondycja ta jest słaba. Już nie mówie, że na zachodzie zrobili by z tego kinowy hit ale nawet na wschodzie robią to lepiej od nas, bo wystarczy zobaczyć sobie dla przykładu opowieść o Wolkodawie by zarumienić się ze wstydu.
A mnie się film podobał :)
Nie wiem tylko czego Ty się spodziewałeś. Jak zasiadam do oglądania polskiej produkcji to z reguły nastawiona jestem na chałkę i być może dlatego "Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem" nie rozczarował mnie, a wręcz przeciwnie. Dałam mu 7/10 bo jest filmem w porządku :) jak na nasze rodzime produkcje.
Wystarczy obejrzeć "Potop" sprzed 30 lat, żeby się przekonać ze i u nas można było zrobić kiedyś film z rozmachem, którego próżno dziś szukać. Nie rozumiem zupełnie po co przy tak ograniczonym budżecie silono się na komputerowe efekty specjalne, które wyglądają w większości po prostu śmiesznie. Niedostatki techniczne można byłoby jeszcze jakoś przetrawić gdyby nie to że reżyser ze scenarzystą dosłownie wypatroszyli książkę Kraszewskiego i wyszło z tego poplątanie z pomieszaniem, wiele wątków strasznie spłyconych albo pominiętych, chyba po to żeby film nie był za długi.
Prawda jest taka, że dobre czasy dla polskich superprodukcji się skończyły. A sam pomysł "Starej baśni" był dobry. Świat polskich czasów bajecznych, o których nie piszą żadne kroniki... Kostiumy, rekwizyty i scenografia dobre, ale niestety scenariusz, akcja i fabuła wypadają źle. Dobra za to jest tworząca nastrój muzyka. Szkoda, że nie mogłoby coś takiego jak rosyjski "Volkodav". Taki słowiański klimat... Ale niestety, by polska superprodukcja przyniosła zyski, musiałaby być koprodukcją z obcokrajowcami, którzy umożliwiliby wyświetlanie tego za granicą.
Nie no ,chyba normalnie. Pamiętaj ,że japońce uwielbiają Szopena i w ogóle mają słabość do Polskiej kultury ,a Pan Tadeusz to i kultura jest i muzyka Szopena.
To uwierz, odsyłam właśnie do muzyki klasycznej czy też metalowej lub romantyczności, oni się w tym wielbią. Mają szacunek do narodów z wielką historią.
Dwadzieścia do jednego, że pod słowem "Chopin" oni rozumieją francuskiego kompozytora. Francuzi tak go reklamują, a ich głos jest silniejszy od naszego. A jeśli coś mówią Japończycy o naszej historii, to może brzmieć to mniej więcej tak: "Widzicie? Gdybyśmy się nie unowocześnili, to skończylibyśmy jak Polska. - Kto? - To taki mały kraj gdzieś na wschodzie Europy. - ? - Ojczyzna papieża i Wałęsy. "
Czyli mało wiesz o swoim kraju, jak ho postrzegają inni. Ale widzę że krzyczeć chcesz najwięcej i narzekać.
Dużo czytam i całe życie słyszę, że nawet dla Europejczyka z terenów na Zachód od dawnej żelaznej kurtyny, Europa Wschodnia to czarna dziura. Uknown land, unknown countries. I co więcej, wielu naszych rodaków nie dostarcza pozytywnej opinii za granicą... Może, gdyby polska niepodległość miała dłuższą historię niż od 1918 r. to by więcej o nas wiedziano. Póki co, jedyne pozytywy z jakimi nas kojarzono, to byli papież i Wałęsa.
Japończycy w zdecydowanej większości nie są katolikami, więc papież, to tak dla nich średnio. Wałęsa... szczerze mówiąc trudno mi stwierdzić, a to z Chopinem, to akurat prawda. Uwielbiają go do tego stopnia, że nawet zrobili o nim grę. "Eternal Sonata" się nazywa i opowiada o przedśmiertnych schizach kompozytora.