PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=317079}
6,4 90
ocen
6,4 10 1 90
Starting Out in the Evening
powrót do forum filmu Starting Out in the Evening

Niby film z rzędu tych ambitnych, nietypowy temat, bardzo dobra gra aktorska, ale...
No właśnie, pozostaje to ale. Oglądając ten film czułam pewien niesmak i choć nie wiem jak bardzo się postaram, nie dam rady obejrzeć go drugi raz. Nie do końca rozumiem intencję Briana Mortona- co chciała nam przez ten film powiedzieć? Hmm...

ocenił(a) film na 8
Binula

Dla mnie było w tym filmie coś ujmującego i wzruszającego.
Relację między Heather a Leonardem rozumiem w ten sposób, że ms Wolfe była dla profesora wspomnieniem jego żony, może czymś więcej niż wspomnieniem. "Moja żona nie była skrępowaną jednostką. Przez nią czułem, że istnieję w niej równie mocno, jak we własnym ciele." Wraz z jej śmiercią stracił inspirację, aż do momentu pojawienia się w jego życiu Heather. Być może dlatego na koniec powraca jednak do pisania.
Podoba mi się też wątek Ariel, która moim zdaniem jest odbiciem kobiet z dwóch pierwszych powieści Schillera - konieczność wyboru między wolnością a oddaniem, poświęceniem. I cieszę się, że nie zostało to rozwiązane w jednoznaczny sposób.
Polecam film i mam nadzieję, że pojawi się tutaj więcej wypowiedzi do skonfrontowania. ;)

ocenił(a) film na 7
Binula

>UWAGA Spojlery i interpretacje<

Ja odebrałem ten film jako historię o tym, że w życiu jednak następują pewne czasowe pory (nie śmiem jednocześnie twierdzić, że taka była intencja twórców). Może to banalne stwierdzenie, ale zdaje się że już sam tytuł to sugeruje, a główne problemy bohaterów właśnie z tego wynikają. Ariel odczuwa bicie biologicznego zegara, stwierdzając nawet w którymś momencie, że to jej ostatnia szansa na macierzyństwo. Leonard z kolei jest już starcem i w jakimś sensie nie odnajduje się w realiach współczesnego pisarstwa, nawet jeśli wniósł swój cichy wkład w tzw. "wielką literaturę". Jego pisarstwo jest zrośnięte z jego życiem, zatem te dwie płaszczyzny dobiegają końca równolegle - sprawy niedokończone w życiu są jak nieukończona powieść, która taką właśnie musi pozostać dla potomnych (symboliczne moim zdaniem przekazanie nieukończonego pierwodruku Caseyowi). Leonard w pewnym sensie przegapił mnóstwo szans - mówiąc bardziej precyzyjnie - przeoczył istotne chwile, zaniedbał harmonogram życia (jakkolwiek to brzmi). W jakimś sensie (choć oczywiście niecelowo i bez premedytacji) zaniedbał mnóstwo rzeczy, od małżeństwa i wychowania córki, po zmianę obyczajów i mody w branży wydawniczej. Pisarz był po prostu pochłonięty "tropieniem swych postaci", opętany "szaleństwem sztuki", co ma wielkie znaczenie osobiste, ale niestety nikłe dla krytyki literackiej i szerszej publiczności.
Dla Heather dokonania i sama postać pisarza mają także znaczenie osobiste (sentymentalne? - patrz: zdjęcie młodego Leonarda), dlatego badania w związku z magisterką sięgają głęboko w życie prywatne pisarza, aż do nawiązania się swoistego "romansu". Ale ona ma na to czas i w pewnym sensie potrafi łączyć obowiązek z przyjemnością (sama stwierdza pod koniec, że wręcz "skorzystała na tym układzie"). Dla Leonarda natomiast wszystko dobiega już końca, dlatego w wielkim poczuciu systematyczności i dyscypliny, broni się przez każdą (nawet bardzo kuszącą, lukratywną perspektywą), która mogłaby go odciągnąć od "zaległych" obowiązków.
Moim skromnym zdaniem film nie pretenduje do rangi tych ambitnych, choć w zasadzie powinien, bo to wymowny, dobrze skomponowany i "życiowy" dramat. Klimat jest wyciszony, nie ma spektakularnych, dramatycznych zagrań, na których w dzisiejszych czasach robi się "karierę". Natomiast całość służy skupieniu i refleksji, a więc w jakimś sensie zbliża nas do ducha literatury, która w swych najznamienitszych odmianach ociera się o istotę. Jest to w pewnym sensie ekranizacja odwiecznego, podskórnego dramatu kreatywności i zaangażowania w życie. Żadną siłą, nawet na wyżynach abstrakcji, nie jesteśmy w stanie ogarnąć jego unikalnej różnorodności i zmienności, która z kolei jest dana w doświadczeniu zwykłego, prozaicznego przeżywania. Jednak na tym poziomie sami musimy borykać się z mnóstwem dziwnych okoliczności i zdarzeń, nieprzewidywalnych, emocjonalnie powikłanych, a przede wszystkim - nieodwracalnie ulotnych.

ocenił(a) film na 7
Binula

Filmu jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, ale czytałam książkę, według której został napisany scenariusz. Polecam "Już wieczór" Briana Mortona. Oraz kilka zdań o niej w mojej książce - Wiza do Nowego Jorku, str. 85

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones