Tym razem mnie nie porwał,humor jak w jedynce na bardzo dobrym poziomie natomiast fabuła wtórna,słaba i do przewidywalna do bólu oraz za dużo przegiętego CGI.Ale to co mnie osobiście najbardziej rozgniewała to lekkie podejście do tematu śmierci,bo gdy zaczniemy do kina rozrywkowego przemycać znieczulice na ludzką krzywdę i śmierć to zaczyna to bardzo mocno śmierdzieć !
Nie zauważyłem zbyt dużo CGI a luźne podejście do śmierci było już w jedynce, przypominam chociażby ucieczkę z więzienia czy finalną walkę powietrzną.
Jak ktoś może cenić humor w "jedynce", a narzekać na jakąś "znieczulicę" w części drugiej? Przecież vol. 2 pod względem humoru to dokładnie to samo, tylko w większych ilościach...
PS. I poważnie, chciałbym wiedzieć, o co biega z tą znieczulicą nieszczęsną, bo może łatwiej by mi było zrozumieć ten punkt widzenia, gdybym poznał konkrety.
Zapewne chodzi o scenę, gdy Yondu i Rocket uciekają z więzienia na statku i ten drugi zabija większość zbuntowanej załogi za pomocą swojej strzałki w rytm muzyki - tyle, że takie podejście to znak rozpoznawczy Strażników Galaktyki.
No o to właśnie chodzi - przecież w "jedynce" mieliśmy podobne sceny, tylko na mniejszą skalę. Ja rozumiem jak ktoś jest wrażliwy na te kwestie i nie podchodzą mu oba dzieła - jego sprawa. No tutaj też w sumie jego sprawa, ale jeśli rzeczywiście o to chodzi, no to to jest szalenie niekonsekwentne.
Chociażby scena ucieczki z więzienia, gdzie rodzi się paczka Strażników - choć zgodzę się, że to mniejsza skala.
"Zapewne chodzi o scenę, gdy Yondu i Rocket uciekają z więzienia na statku i ten drugi zabija większość zbuntowanej załogi za pomocą swojej strzałki w rytm muzyki"
To był jeden z tych momentów, w których miałem wrażenie, że oglądam nieoficjalną kontynuację Hot Shots w kosmosie... Nieudaną, rzecz jasna.
Dlaczego? Fajny humor, świetnie dobrana muzyka. Ja tam lubię tę scenę, jest bardzo absurdalna i przesadzona i tak powinna być.
Gdyby cały film był utrzymany właśnie w stylu parodii Brooksa czy Pythonowego absurdu, nie czepiałbym się, bo taka byłaby konwencja filmu - OKI, mogę to kupić. Ale to jest dosłownie 5-10 minut w porównaniu do powtarzanych wręcz do porzygu chamskich uwag Draxa odnośnie Mantis i jego idiotycznego śmiechu, dowcipach niskich lotów o przyrodzeniu Ego tudzież sraniu na czyjeś łóżko, jak i niezwykle głupich decyzji, jak ta z zastąpieniem sceny walki strażników z ośmiorniczo-podobnym monstrum na taniec małego Groota.