Film nie jest wcale horrorem. Nie ma w nim wcale grozy, jedynie elementy fantasy.
Muszę z bólem przyznać że o ile pomysł był ciekawy to w filmie wykorzystany on został tylko odrobine. Całość to historia o miłości do której na siłe został dopisany sobowtór głównego bohatera. Gdy ów się pojawia to pojawia sie na chwile w scenach które nie mają żadnego znczenia w fabule. Jedyne co robi to zabija miłosnego rywala naszego Baldwina.
I tu wychodzi kolejny błąd. Mnóstwo niedomówień. Nie wiadomo czemu sobowtór t zły. Nie wiadomo jakie znaczenie w filmie ma ta cyganka która pojawia sie tu i tam i obserwuje wszystko. Scapinelli pojawia się na początku i końcu filmu, i przez moment w innej scenie strasząc Magrit... z jakiegoś powodu.
Dodawszy do tego łopatologiczne wstawki przed prawie każdą sceną i bezustanne powtarzanie tego cytatu o lustrzanym odbiciu, uważam że film jest średni.
Nie zachwycił niczym, jest po prostu słabo napisany. Prekursorem ekspresjonizmu może i jest, ale ustępuje każdemu jego przedstawicielowi..... i całej masie innych filmów.
6/10