Odważę się na stwierdzenie, że jest to najlepszy film Skurcza, jaki nakręcono. Akcje typu Dziadzia Stiopa, czy krwiożerczy atak Suma są dla mnie po prostu klasyką. Do tego jeszcze akcja z piciem wódki (gdzie aktorzy chyba autentycznie byli pijani :D), rewolucyjne i przełomowe osadzenie kamery na ogórku kiszonym i ta klimatyczna muzyka... Wszystkiego dopełnia kaleczony język rosyjski, prosto z podręcznika do nauki tego języka dla podstawówki("Papa doma?" "Da, papa doma"). Jednym słowem arcydzieło!
Zdecydowanie najlepszy film Z.F. Skurcz. Pobija nawet Sarnie Żniwo. Retrospekcyje i absolutnie wędkarski porządek świata, są niepodważalnym atutem filmu. Jedynie perypetie małżeńskie odstają od poziomu tegoż zespołu. Scena z Trzepakowskim !