Jak wyżej. Jestem świeżo po seansie i zastanawiam się z myślą o kim powstał ten film. Dominuje kino przygodowe dla dzieci, ale są też momenty na tyle brutalne, że dziecko ich raczej oglądać nie powinno. W ten sposób udało się stworzyć film dla wszystkich i dla nikogo, pozbawiony napięcia, pomysłu, ciekawych kreacji. Jedyne co tu naprawdę ok wygląda to fragmenty z kolorowymi latami 90, co dla kogoś w tej dekadzie wychowanego było przyjemnością zobaczyć, nawet jeśli mam wątpliwości, że te wszystkie kolorowe oranżadki, zapiekanki itd były obecne już w 1990 roku, kiedy rozgrywa się akcja filmu. To i urocza Kasia Gałązka, której nie sposób odmówić talentu i która mimo niezbyt interesującej roli sprawdza się dobrze. Poza tym nie jest to ani kino superbohaterskie ani nic w stylu 'Stranger Things'. To po prostu przygodowy film scifi dla młodzieży z durnowatą fabułą, którą można by w 5 minut na kolanie napisać i z kilkoma efektami specjalnymi. Nie radzę się nastawiać na żadną superprodukcję, jak często się o tym filmie mówi, chyba głównie ze względu na jego tematykę. Efekty komputerowe są dawkowane dość oszczędnie, co wyszło na plus bo jak pod koniec filmu jest ich trochę, to wyglądają sztucznie i nieciekawie. Sporo riggingu, trochę pirotechniki.
Końcówka sugeruje możliwość powstania sequelu. Osobiście byłbym za tym żeby nie powstał i mam wrażenie, że 'Supersiostry' kin raczej nie zawojują. W multipleksie, podczas seansu w idealnej wieczornej godzinie na sali było 6 osób.