Zdesperowana matka w takiej sytuacji wybrała by syna. Bez względu na to, co zrobił. Takie niestety jest życie. Człowiek przyzwyczaja się do kogoś, kogo wychowywał, kogo kochał... W prawdziwym życiu wystarczyłoby, żeby Henry krzyknął 'mamo, pomóż!' i puściłaby raczej Marka. Ale film musiał być grzeczny... choć takie zakończenie wogóle jest kontrowersyjne (w końcu syn).
Ogólnie film dobry, trzyma w napięciu, może trochę nieprawdopodobny, ale dobrze się ogląda. 8/10
wiesz, chyba masz racje.. ;) szkoda tylko że na jego twarzy nie było (jak zwykle) żadnych emocji.. pozatym najpierw sam chciał ją zabić to nie jest tak hopsiup a co jak go matka wciągnie a on ją zepchnie jeszcze raz ?? hmm ? i dobrze że zleciał niezły by z niego kryminalista wyrósł.
Gdyby puściła Marka, zakończenie było by bardziej kontrowersyjne i lepsze, nie uważacie?? A tak happy end trochę schrzanił całość...
Na jego twarzy nie było widać emocji, bo to był chory, wyprany z emocji dzieciak z mocnym skrzywieniem psychicznym. Według mnie, Macaulay doskonale wcielił się w tą rolę.
Gdyby matka puściła Marka to zakończenie byłoby rewelacyjne - bo w tak ekstremalnej sytuacji raczej doszłoby jej do świadomości, że musi ratować syna. W końcu to przy nim była cały czas, nie zależnie od tego jaki był.
Niekoniecznie. Nie każdy człowiek jest taki sam, wszystko zależy od tego, jakie wartości wysuwają się u niego na pierwszy plan no i dochodzą jeszcze emocje, przypływ chwili, synalek dosłownie przed chwilą chciał zepchnąć własną matkę z przepaści i ona, będąc przerażoną tego, jakiego wychowała potworka rzeczywiście mogła uratować tego drugiego. Uwierzcie, ludziom naprawdę zdarza się podejmować właściwe decyzje w ekstremalnych sytuacjach. Może nie jest to częste zjawisko, ale ono istnieje. :) Bo czy pozwolić zginąć niewinnemu dziecku, które cały czas było jakby ofiarą, byłoby proste? Może najbardziej realistycznym posunięciem byłaby walka o uratowanie obu chłopaków i w rezultacie śmierć wszystkich trojga? Chyba tylko taki scenariusz byłby "grzeczny". :)
No dokładnie zgadzam się z tobą :). Pewnie gdyby ojciec miał podjąć decyzję uratowałby obu chłopców, bo ma więcej siły i wciągnąłby dzieciaki ale w efekcie byśmy mieli jednego psychopatę więcej na tym świecie. A matka słabsza więc musiała zdecydować którego ratować a którego nie i wybrała dobrą, wartościową jednostkę która przydaje się na świecie niż kolejnego świra.
Specjalnie puściła Henry'ego. Żebyście mieli co gadać.
Bo wasze zakończenie byłoby lepsze gdyby puściła Marka.
Jakby puściła Marka, to później byśmy się męczyli z Synalkiem 2, Synalkiem 3 itd... tak jak to było z Omenem... Dobrze, że scenarzyści na to nie wpadli:)
No wiesz.. to że zginął Henry nie oznacza wcale, że nie zrobią kiedyś 'Synalka 2' :D po reżyserach można się wszystkiego spodziewać. :D
Tak nakręcą! Wpadną na pomysł, że w genach Marka nagle, na skutek powstałych wydarzeń, obudzi się uśpione zło i staje się taki jak synalek, a matka na skutek tego trafia do psychiatryka;)
Dobrze, że go puściła popatrzmy na to z tej strony... Synalek właśnie chciał ją zabić, zabił wcześniej jej syna, chciał też zabić Marka i co najważniejsze w prost jej uświadomił, że śmierć brata nie była dla niego niczym złym i z chęcią by to powtórzył na siostrze. Mark przybiegł ją ratować a na by miała go zabić? Dla mnie to by było głupie, chciała chronić siebie i swoją córkę no i pomściła swojego syna.
P.S. Gdy oglądałam ten moment myślałam, że albo przybiegnie ojciec z Panią lekarz albo Mark jej "wyleci" z dłoni. Nie wiem jak wy, ale ja się tego nie spodziewałam... Poza tym gdyby przeżył pewnie stworzyliby drugą część filmu i historia straciłaby na jakości...
Takie są moje odczucia. :)
No dokładnie :). Ja się spodziewałam zakończenia, normalnie prawie krzyczałam do ekranu by wreszcie puściła tego gnoja Henriego. Mark w dodatku pilnował siostry Henriego by nic jej sie nie stało, obronił parę razy, próbował wielokrotnie powiedzieć głupiemu wujostwu jaki jest Henry, w końcu bronił ciotki i miałaby go puścić? Nie to by było szczyt wszystkiego, nie można myśleć wyłącznie macicą. Poza tym Mark nie był jej obcy, był bliski, mieszkał u niej i go pokochała jak prawie własne dziecko a był jej siostrzeńcem. To nie jest tak że zawsze kochasz własne dziecko bardziej niż cudze.
Zawsze mogą wymyslec,ze ten maly cudem przezyl, wychowal sie w lesie ze zwierzetami, a teraz planuje zemste na matce i Marku jako dorosly juz. :)
Moim zdaniem ona puściła Henrego, bo miała mu za złe, że zabił tego drugiego syna Roberta (czy jak mu tam bo nie pamiętam już), którego tak bardzo kochała (symbol kaczki Roberta, którą zabrał Henry i o którą się szarpali oraz nienaruszony od jego śmierci pokój). I tak mi się wydaje, że w tej sytuacji wyboru Mark nie miał znaczenia i to tylko chodziło o relacje i emocje matki na linii Henry i zamordowany przez Henrego Robert . No ale to tylko moja koncepcja ;)
Dobrze zrobiła - ten jej synek jak już wykończyłby siostrę - ona byłaby następna, może zdawała sobie z tego sprawę?
czy ja wiem czy takie kontrowersyjne. Susan zostala postawiona w trudnej sytuacji. musiala dokonac wyboru pomiedzy zyciem swojego wlasnego, rodzonego, psychopatycznego syna, ktory zabil swojego brata i probowal zabic ja i jej corke a niewinnym chlopcem, ktory dopiero co uratowal jej zycie, a jedynym powodem dla ktorego znalazl sie w sytuacji w jakiej sie znalazl bylo to, ze jego ojciec zostawil go u brata po smierci jego matki. Byla odpowiedzialna za Marka. Musiala dokonac wyboru pomiedzy cierpieniem jej samej (podwojnym, najpierw smierc Richarda, teraz Henrego) a cierpieniem brata swojego meza, ktory niedawno stracil zone. Moim zdaniem zakonczenie bylo po prostu smutne. Nie uwazam za odpowiednie sformulowanie, ze 'pomscila syna' mordujac swojego drugiego syna o.O nawet jezeli byl odpowiedzialny za jego smierc. Susan kochala Henrego, pomimo wszystkiego co zrobil, byl w koncu jej synem after all. Najprawdopodobniej kiedy dowiedziala sie o prawdzie to zaczela sie obwiniac za to, ze wychowala swojego syna na kogos takiego. Henry po prostu potrzebowal pomocy i resocjalizacji.
zapominasz, że syn zabił z zimną krwią jej drugiego syna, próbował zabić córkę, a swoją siostrę , no i samą matkę, Moim zdaniem patrząc na niego w ostatniej chwili, nie widziała syna, tylko mordercę swojego dziecka.
Nie zapomina(łe)m (dawno temu pisane :)), uważam że takie wyjście bezapelacyjnie było najlepsze. Tylko po prostu przyszła mi do głowy myśl, że jakiś diabeł (sumienie?) w jej głowie toczyło walkę z rozsądkiem i mógł pokazać jej w tamtej chwili Henry'ego jako ukochanego syna. Nie mówię że tak jest zawsze, ale często - podobnie jak z nałogami - choćby nie wiem co człowiek myślał i rozważał, w kluczowym (dramatycznym) momencie nagle wszystko pryska i widzi się same zalety.
Myślę, że i matka miała już pod koniec filmu trochę namieszane w głowie. Tzn. kilka razy Mark mówił, że Henry jest zły, potem "wypadek" siostry, kaczuszka, przyznanie się do zabicia młodszego brata... A dodajmy do tego, że ciągle była w szoku i traumie po stracie Richarda. Uważam, że nie było aż takie dziwne, że puściła Henry'ego. Zwłaszcza, że trzymał sie obiema rękami; powtarzała, żeby się wspiął, ale on opóźniał to ewidentnie czekając żeby puściła Marka.
Ja to wszystko rozumiem :) tylko pytanie, czy w traumatycznej chwili, kiedy człowiek ma problem z podjęciem decyzji, nie prysły by wszelkie przekonania i logika i nie uratowała by syna...
Tego się nie dowiemy, ale powiem ci, że nie zawsze miłość matki do dziecka jest taka bezgraniczna, jak nam się wydaje. Spójrz chociażby na naszą Kasię W. ;)
No to ona na wstępie pokazała jaką jest matką :) natomiast sprawa dotyczy kogoś kto wychowuje dziecko przez naście lat i stara się być dobrym rodzicem :) bo są patologie jak np. w filmie 'Precious' z 2009 - niby przerysowany ale jednak przerażająco prawdziwy - znam już podobną sytuację rodzinną...
Wcale nie takie nierealistyczne. Mam taki przypadek w rodzinie - złe dziecko (już dorosłe), w jakim sensie złe, nie będę się wypowiadać. I jestem pewna że matka nie ratowałaby jego tylko kogoś innego gdyby musiała wybierać, ponieważ wie ile złego jej własne dziecko wyrządziło jej i innym. Także moim zdaniem takie zakończenie jest realne ale wiadomo, że nie każdy by tak postąpił. Niektórzy ratowaliby swoje dziecko, inni kogoś innego.
ja to bym w ogóle załamała się mając takiego syna, ani to go leczyć ani nic, tylko strach z takim w domu.
Jakos zakonczenie bylo dla mnie wiadome, chociaż myslałam ze zaraz przyjdzie maz tej i zwalą wszytsko na Marka.
No nie wiem,gdyby mój dzieciak próbował mnie zabić i zrzucić na głowę kamień to bym się nie zastanawiała nawet kogo wybrać.
Odniosłem podobne wrażenie. Wg mnie mogłoby nawet zostać tak, że puściła Henry'ego, ale pod warunkiem, że pokazana, by była inna reakcja matki po jego puszczeniu. A nie, że przytula tego drugiego i słodki happy end. Powinna wrzeszczeć i wyć z rozpaczy, mimo że syn był psychopatą.