z cyklu witaj, witaj lube dziecię, straszne w zimie, straszne w lecie albo henry, portret seryjnego mordercy kobiet, chomików i dzieci, lata szczenięce, studium przypadku..
ale abstrahując tymczasowo od filmu, skądinąd prostego nawet jak na garbatego amerykanina, producenci mieli albo niezłe jaja albo niezły tupet albo poważne dziury w wyobraźni albo jedno, drugie i trzecie jednocześnie wespół w zespół z wyssaną z mlekiem matki chyba niczym niezmąconą wiarą w rozumność człowieka na podorędziu, żeby powierzać taką rólkę dziecięcemu idolkowi zaraz po drugim kevinie, czyli w szczytowym okresie popularności tegoż - doprawdy, nawet siskel i ebert pamiętam byli tym faktem zbulwersowani, inna rzecz, iż coś łatwo, zbyt łatwo było o bulwers w ich przypadku - jakież traumy z tego później powyrastały i ileż ich było to aż strach pomyśleć, ale grafiki terapeutom na następne dwa, trzy pokolenia do przodu zapewne pozapełniali..
do tej zielonej zadaszonej skrzynki na listy przy każdym przystanku autobusowym bądź parku wrzuć!